ale do Krakowa wracając... dotarłam na Kazimierz, pierwszy raz... i tam się zakochałam!
to jest właśnie miejsce i klimat. To jest własnie to, co można pokochać!
pobiegałam sobie, zjadłam zapiekankę - bo podobno trzeba... a potem "Alchemia" z szałową szafą dla palaczy!
a potem gadanie do rana. więc i pobudka była ciężka :) ale kawka, myśl, że to jed
nak Kraków, układanie myśli i znowu przyjaciele wokół...
a potem w drodze do domu jednak Rynek :)
a teraz weekend kolejny...
jeśli ktoś w piątek ma zamiar znaleźć się w Warszawie... i miałby ochotę poznać ludzi, których ja również nie znam jeszcze, a którzy tworzą piękną poezję... to zapraszam!
buziaki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
miło, że zostawiasz swój ślad...