sobota, 20 grudnia 2014

obrączki na serwetki

umyśliłam sobie, że do bieżnika dla teściowej zrobię obrączki na serwetki...
kwiatki zrobiła moja cudowna kuzynka :)





co o tym sądzicie?
bo ja jak zwykle jak do czegoś sama rękę przyłożę to mam potem problem okropny, 
że nie jest wystarczając ładne....

i mam problem...

czwartek, 18 grudnia 2014

:D Maleństwo zakończone i Maleństwo w moim życiu

od 1 listopada, od godziny 19.50 jestem Mamą :)
moje Maleństwo - Szymon, jest oczywiście najcudowniejszym i najgrzeczniejszym dzieckiem na świecie!
zmienił wszystko, co tylko się dało zmienić w moim, naszym, życiu....

nie mam czasu obejrzeć nawet wiadomości, o serialach czy filmach nie wspominając... maile odczytuję z kilkudniowym opóźnieniem, ze znajomymi spotykam się rzadko i mało intensywnie...
matka jak to matka, o czym będzie gadać jak nie o dziecku :D

ale coś tam twórczego czasem zrobię :)

Maleństwo skończyłam już dawno...




a teraz na tapecie zakładki do książek, serwetnik na mój nowy stół, i chustecznik dla chrzestnej na urodziny :)
jak dobrze pójdzie to na dniach skończę majstrować obrączki na serwetki dla teściowej...

A moje Maleństwo ma mobil ze słonikami mojej produkcji :)
tzn. miał, bo aktualnie słonie wiszą na lampie w pokoju ;) muszę im machnąć zdjęcie :D


ciekawe czy ktoś tu zagląda...?

środa, 20 sierpnia 2014

POSTANOWIENIE CZYTELNICZE

Moje marzenie...
cała ściana książek... 
też niby mam je w każdym kącie, choć teraz, gdy ma pojawić się dziecko, książki stoją z podwójnych rzędach i ustępują miejsca rzeczom Małego :)
taka kolej rzeczy...
ale kiedyś....

piętro niżej, w pokoju z kominkiem i starym kredensem będzie miejsce na fotel, duży stół, przy którym będzie zasiadała cała rodzina i jedna ściana zapełniona książkami! :)
i moje marzenie się spełni....



a na razie spełniam swoje postanowienie :)
nie było noworoczne, pojawiło się gdzieś w marcu, ale szybko nadrobiłam zaległości...

otóż postanowiłam na przekór wszelkim statystykom czytać jedną książkę tygodniowo!
Rok ma 52 tygodnie.
52 książki to i tak marnie...

jeśli chodzi o czytanie tygodniami to ilością przeczytanych książek jestem już w połowie września :)

prowadzę spis tytułów na karteluszkach, ale postanowiłam zebrać je w jednym miejscu, a może z czasem, o którejś z nich napisać....


MOJA LISTA:

1.    Chirurg – Tess Gerritsen
2.    Skalpel – Tess Gerritsen
3.    Grzesznik – Tess Gerritsen
4.    Sobowtór – Tess Gerritsen
5.    Autopsja – Tess Gerritsen
6.    Klub Mefista – Tess Gerritsen
7.    Mumia – Tess Gerritsen
8.    Dolina Umarłych – Tess Gerritsen
9.    Milcząca dziewczyna – Tess Gerritsen
10.                      Ostatni, który umrze – Tess Gerritsen
11.                      Bez odwrotu – Tess Gerritsen
12.                      Ciało – Tess Gerritsen
13.                      Dawca – Tess Gerritsen
14.                      Nosiciel – Tess Gerritsen
15.                      Ogród kości – Tess Gerritsen
16.                       Śladem zbrodni – Tess Gerritsen
17.                      Klub Matek Swatek. Operacja Londyn.
18.                      Urlop nad morzem – Agnieszka Pietrzyk
19.                      Dziewczynka, która widziała z byt wiele – Małgorzata Warda
20.                      Przekład dowolny
21.                      Makatka – Grochola i Szelągowska
22.                      Wakacje od życia – A. Topornicka
23.                      Pierwsza osoba liczby mnogiej – A. Topornicka
24.                      Dwie Anny
25.                      Telefony do przyjaciela – Anna Łacina
26.                      Droga po dziecko
27.                      Dobre geny
28.                      Zastępczy mąż
29.                      Oczarowana
30.                      Powtórka z morderstwa – Szwaja
31.                      Niebieskie migdały
32.                      Moje życie od teraz
33.                      Wszystko dla Ciebie
34.                      Tak blisko
35.                      Przytul mnie
36.                      Narysuj mi słońce



sobota, 16 sierpnia 2014

próba :) pierwsza


chciałam zrobić kartkę, pierwszą w życiu... 
zaczęłam od kwiatka, który miał wyjść lepiej niż wyszedł.
próba pierwsza.
słaba.
może kiedyś się uda :)



wkopałam się jeszcze w remont. 
trwał tydzień.
skonczył się.
jestem padnięta :)

wtorek, 5 sierpnia 2014

rajd :D

Zapewniłam sobie i dzieciątku trzy intensywne tygodnie... chyba nieco przesadziłam, więc teraz nogi wysoko i odpoczywam...

już tydzień przed weselem miałam rajdy po wszystkich możliwych lekarzach, więc i pośpiech i nerwy... nic przyjemnego... a zaraz potem szaleństwo weselne siostry... choć odnosiłam wrażenie, że ona zupełnie niczym sie nie przejmuje... na szczescie wszystko się udało.... :)
szykowaliśmy dla Młodych niespodziankę...



i na szczęście wszystko się udało :D
właściwie dopiero po tym byłam w stanie odetchnąć z ulgą...


kolejny tydzień był urlopem męża, więc i z tego musiałam skorzystać :D
Ogrodzieniec, Chechło, a potem Wrocław :)

trochę się nałaziłam, naskakałam... jakoś nie dociera do mnie, że w ciąży nie powinnam włazić na skałki, zjeżdżać torem saneczkowym itd. 
cóż...

a weekend... hmmm 
postanowiłam spróbować zasłoikować trochę przysmaków...
PIERWSZY RAZ W ŻYCIU!
trzy rodzaje sałatek ogórkowych, buraczki, leczo...
szaleństwo!
spędziłam dwa dni w kuchni...
do tego upiekłam ciasto!

w kolejce czeka jeszcze ciasto kawowe i pieczeń rzymska...
jako beztalencie kulinarne i tak wysoko stawiam sobie poprzeczkę...
ale mam ostatnio jakoś tak strasznie dużo chęci do działania...


sobota, 5 lipca 2014

Projekt dla domu :)





może to co robię, nie jest genialnym projektem, ale propozycja Asi sprawiła, że w końcu zabrałam się do roboty! 
zajęło mi to dosłownie chwilę, a jednak zabierałam się do tego od chyba roku!
Łazienkę mam maleńką, szafek nie ma, bo miejsca na nie brak... nie wszystko da się ukryć...
a takie waciki to rzecz niezbędna przecież!
no i wisiały smętnie na haczyku i straszyły...
teraz straszą mniej... :)
jak sądzicie?



no wiem, że krzywo... ale bez wzoru... 
wszystko tak na oko...
ale i tak się cieszę ;)


czwartek, 3 lipca 2014

Ranczo :D czyli mój ogródek ;)

Moje małe królestwo :)
czyli ogród, o który zupełnie nie potrafię dbać :D
także rządzi tam tata :D 
ja korzystam z jego zamiłowania do tworzenia i piję kawkę w przyjemnym otoczeniu :D


poniżej opisywana kiedys ławeczka z Ranczo :D
gwiazdki są w połowie. nie mam odwagi dokończyć za tatę w obawie, że popsuję efekt końcowy :d
także ławka czeka aż mu się przypomni o kilku gwiazdkach :D
ale malowałam na niebiesko ja :D



Oczko... duma Tatusia :D
nie byle co, bo w pewnym miejscu ma 2 metry głębokości ;)
rybki pływają... żaby nie chcą nas opuścić...
fontanny nie ma, ale strumyczek płynie :D



altana też oczywiście jest wykonana przez tatę :)
szesnaście osób spokojnie ma gdzie usiąść :)
kiedyś ogranizowaliśmy tu majówki - z racji tego, że w mojej rodzinie w maju wypada 12 imprez urodzinowych :D


w tle widać wędzarnię :D
i miejsce na grilla :)


a teraz można się śmiać :D
moja borówka amerykańska :)
dokładnie 17 owoców się doczekałam :D
chyba ciasta nie będzie...


oraz orzech. 
wygrany przez Agatę i podarowany w wierze, że go nie zabiję...
to cud, że u mnie jednak coś z niego wyrosło...
no nie jest imponujący, ale żyje! 
także mogę pękać z dumy :D



ok, wpis nie wnosi niczego nowego, 
mam zamiar dołączyc do jednego blogowego projektu, tylko mi gdzieś wcięło zdjęcie...
także chwilowo muszę z tym zaczekać....

wtorek, 24 czerwca 2014

Maleństwo dla Maleństwa


pierwszy etap zakończony :)
teraz zabawa kolorami...



nie uwierzycie, jak bardzo cieszy mnie iksowanie tego obrazka :)

choć inny, całkiem duży porzucony został w połowie...
trudno. niedługo do niego wrócę :)

chciałam pokazać, że jednak coś robię...
a teraz mam jeszcze 40 minut na rajd po blogach :)
do zobaczenia!

poniedziałek, 23 czerwca 2014

marzenie o wakacjach :)

nie wiem, czy nie mam już serca do bloga, czy jestem zbyt leniwa...
dni u mnie płyną innym rytmem chyba...
za miesiąc wesele siostry, w piątek udało mi się w koncu zrobic jej kieliszki, choc jeszcze nieco brakuje do końcowego efektu :)
moja siostra zmajstrowała sobie chustecznik, ja dwie szkatułki... do jednej musze upolować jeszcze koronkę... i obfocić, żeby się pochwalić :)

iksuję Maleństwo z Kubusia Puchatka, niestety bez wzoru, więc nie wiem jak mi pójdzie, a idzie powoli :D
ale się nie poddaję :)
ciągle jestem na etapie czytania jednej książki tygodniowo. muszę się spiąć w końcu, bo stosik rośnie a ja jakoś mogłabym czytać więcej...

ostatnio z powodu małych kosów w moim ogrodzie musieliśmy zrezygnować z robienia płotu... ale ptaki odleciały, i płot już stoi :)
dumna i blada jestem... ogrodowe duże prace zakończone, czas na płytki na parterze :) nie mogę się doczekać, kiedy to ruszy :)
jak sobie pomyślę, jak strasznie wyglądało tutaj, gdy się wprowadziliśmy... muszę chyba poszukać zdjęć i porównanie zrobić.
nie, nie jest tak jak u Was, pięknie, z każdym najmniejszym elementem dopasowanym. ale nie byłó podłog, była graciarnia, a teraz jest sypialnia, pokój z moimi drobiazgami, salon... a do zrobienia zostały drobiazgi...

zdjęć nie umiem znaleźć, ale natknęłam się na zdjęcia z wakacji... cztery lata temu! nasz pierwszy wyjazd nad morze... aaah, pojechałabym znowu...



środa, 4 czerwca 2014

poszukiwania! pomóżcie....

znowu zaniedbuje bloga... jakoś tak wszystko się układa, że nie mam na to czasu.... buszuję po blogach, zaglądam, ale w sumie nawet śladu nie zostawiam, więc się nie liczy...

na raty sprzątam w domu, wszystko małymi kroczkami....

a teraz jestem na etapie poszukiwań... i może któraś z Was będzie mogła mi pomóc....

szukam krzyżykowych wzorów. Postaci Disneya... Myszka Miki i ekipa, oraz Kubuś i jego kumple :)
tylko chodzi mi o małe wzorki, takie powiedzmy podkładki pod kubek.... może nieco większe... ale niedużo.... macie coś w swoich zbiorach, czy możecie się podzielić?
Właściwie inne postaci też mile widziane....


środa, 30 kwietnia 2014

niby pracownia

jakiś kolejny etap remontowy za nami...
można powiedzieć, że jeden przejściowy pokój jest mój. mój, a więc na moje pierdółki...
kolczyki, koraliki, drewienka...
musi być idealny, równiutki, wysprzątany, więc mowy nie ma, że stworzę tu sobie swój wymarzony chaos... mąż by mnie pogonił szybciej niż bym pomyślała o uporządkowywaniu...

mam coś, co było wielkim biurkiem i w sumie świetnie się nadaje na pudełka i pudła, a do tego najzwyklejszy regalik z kilku desek kupiony za grosze w jakimś markecie budowlanym.
no i masę kartonów, bo ze względu na wieczne przenoszenie moich rzeczy wszystko ładowałam do pudeł...

nie, nie łudźcie się, pudła nie są opisane :/
nie są też podzielone kategoriami, bo jak już były podzielone a potem na szybko trzeba je było przenosić to wrzucałam do nich jak leciało...

a teraz chcę mieć wymarzone miejsce dla siebie...
tylko jak je stworzyć...?
jak podzielić...?
jak poukładać?
gdzie? w czym?
no i żeby się nagle nie okazało, że potrzebuję miliona rzeczy do tego przechowywania...
ah....


macie jakieś wymarzone kąciki?
albo może Wasze miejsca do pracy są idealne?
macie gdzieś fotki?
jak to jest u Was?


zawsze podziwiam, że w takiej małej szafie można tak wiele zmieścić...
ah...
czy uda mi się choć troszkę do tego przybliżyć...?

piątek, 25 kwietnia 2014

jak sypialnia w bólach powstawała :D

pierwszy etap malowania za nami, dzisiaj pomalujemy drugi raz i, mam nadzieje, kolor wyjdzie taki jak należy :)
Mój mąż uparł się na tę zieleń i nieco mnie to przeraża, bo jest naprawdę ciemna!

aaa mam sypialnię :D od wtorku. tzn. prawie.
Przywieźliśmy sypialnię do domu, mąż z kuzynem pojechali do mojej siostry skręcać szafę, a potem wrócili walczyć z łóżkiem... cóż, dobrze im szło (dopóki dyrygowałam, ale mój chłop nie lubi jak się wtrącam, gdy ON coś robi, więc przestałam - i to był błąd!) niestety około 22.00 okazało się, że zostały im dwie wielkie deski, których nijak nie da się nigdzie przymocować... pominę już fakt, że bez przerwy liczyli śrubki, których ich zdaniem było o wiele za dużo...
jak to mój kuzyn potem ujął - bo każdy koncert potrzebuje dyrygenta...

doszli oczywiście do wniosku, że po prostu dwie pierwsze deski przykręcili w zły sposób i w złych miejscach...
także w środę po pracy mój mąż zaczął naprawiać to, co nie wyszło... teoretycznie SAM ale bez przerwy warczał, że może bym mu pomogła... i czemu się tylko gapię....
no to pomogłam...

do momentu jak mąż zobaczył, że zostało nieco śrubek...
K..., no i na ch.... tych siedem śrubek?!?!?!
tym tekstem, niezbyt może subtelnym, rozłożył mnie na łopatki i musiał dalej działać już sam, tak się chichrałam...

także sypialnię już mam.
jak tylko wyniosę z niej niepotrzebne rzeczy od razu zrobi się lepiej :)


planowałam malować okno na dole, ale mój mąż sprytnie ukrył gdzieś farbę, więc muszę poczekać aż wróci... także biorę się za bardziej przyziemne sprawy :)



dziękuję Wam za komentarze... i maile, byłam zdziwiona, kiedy kilka osób napisało pytając o sprzedaż kosmetyków... im nas więcej tym weselej :) także, gdyby któraś z Was miała jeszcze ochotę czasem dorobić chętnie wyjaśnię co i jak :)


środa, 23 kwietnia 2014

kiermaszowe

prawie mam sypialnię. szkoda, że prawię, ale nie marudzę....
próbuję ogarnąć resztę mieszkania, ale idzie mi opornie, więc mam przerwę motywacyjną na blogach :D
muszę jakoś pogonić tego mojego chłopa, bo w niedziele będziemy mieć gości, więc wypadałoby ruszyć z malowaniem :)
a tu ciągle coś wypada... pociesza mnie, że mimo wszystko, małymi kroczkami posuwamy się do przodu...

denerwuje mnie tylko, że słabo wychodzi mi pomaganie... bo albo mnie gonią, że to nie dla mnie robota, albo zwyczajnie nie mam na to siły...

nie wspominałam chyba, że przed świętami udało nam się wziąć udział w kiermaszu świątecznym...
jakie niesamowite rzeczy ludzie robią! szaleństwo!!!
fotki mam słabe, ale trochę naszego misz-maszu widać :)







muszę się wreszcie spiąć i wziąć do roboty :)
czeka mnie jeszcze zmywanie i obiad... także powoli uciekam :)

no i wypadałoby zarobić jakiś grosik, także muszę przysiąść nad zamówieniami... właściwie zawsze byłam pewna, że to pic na wodę, ale jako bezrobotna przyszła mama bez perspektyw łapię się wszystkiego i w sumie czasem sama się sobie dziwię, że na kosmetykach można wyciągnąć te kilka stówek, a właściwie poświęcam temu kilka godzin miesięcznie... dobrze, że są jednak takie możliwości...

buziaki!

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

świątecznie




ah, zleciały te święta...
zwiedziłam całą swoją rodzinkę i męża...
nawet chwilę przed świętami wybierając się na drugi koniec Polski :)


jutro zabieramy się za sypialnię :)
przyjedzie łóżko i wymarzona toaletka...
a potem jeszcze ciągle malowanie i mam nadzieje meble wkroczą do akcji.
chciałabym ujrzeć jakieś końcowe światełko w  tunelu... i przestać żyć w remontach...

może w końcu się uda...
a w poniedziałek pierwsze poważne badania :)
serce naszego Fasola puka w rytmie cza cza :D
cudowna melodia....


i poświąteczne jajco, się ostało...



czwartek, 3 kwietnia 2014

pierwsze jajo i remonty :)

moje życie ostatnio jest jednym wielkim remontem.... i niby cieszę się jak rusza z kopyta, ale trwa to chwile, a potem znowu zwalnia...
ja się niestety teraz do zbyt wielu prac nie nadaję, mąż i ojciec pracują i są to zajęcia głównie sobotnie...
jutro będę walczyć z ojcem, w sobotę tata z mężem, może ruszy :)
jak dobrze pójdzie jutro ostatnia podłoga w domu zyska panele! szkoda, że jeszcze tyle malowania nas czeka... a chciałabym zdążyć jak najszybciej, bo jak dobrze pójdzie za tydzień wybierzemy się na urlop, potem święta, a po świętach przyjadą meble!
no i muszę przygotować majówkę dla mojej i męża rodziny, a to będzie jakieś 50 osób jak wszyscy przyjadą... jestem przerażona! :D


a to moje pierwsze jajo :)
wiem, mogłoby być lepsze, ale cóż...



wtorek, 1 kwietnia 2014

:)

nareszcie odrobina wiosny... od razu żyć się chce...
wczoraj zabrałam się na malowanie mebli ogrodowych, niestety, mój tatuś wymyślił sobie, że zrobi w ogrodzie ławeczkę z Ranczo. Znaczy niebieską. i w gwiazdki na dodatek. Jestem przerażona...
ale taką właśnie farbę przywiózł i złożył zamówienie :D
no cóż, niech ma...

wczoraj trzy godziny jeździłam po urzędach :)
a jutro bladym świtem muszę jechać do ZUSu, uwielbiam te podróże!

udało mi sie umyć część okien wczoraj i pękam z dumy :)

próbuje robić pisanki karczochowe... ale jakoś opornie mi idzie :(

wtorek, 25 marca 2014

i kolejny krok

znowu zaniedbałam bloga...
- nadal nie wrócilam do pracy
- nie zakończyłam leczenia, więc nie mogłam wrócić do pracy
- więc zostałam zwolniona
- więc siedzę w domu i ćwiczę gotowanie
- walczę z ZUSem
- załatwiam milion wizyt u lekarzy, urzędach i innych fajnych miejscach
- w końcu zadowoliłam teściów - jestem w ciąży ;)
- dziś właśnie zyskałam podłogę w pokoju :D nareszcie!
- teraz tylko malowanie 3 pokoi i korytarzy!
- jedne panele :D
- zmajstrowanie sypialni i salonu i pokoju do dłubania mojego :)

muszę wrócić do pisania bloga :)
zajrzę tu jutro...
może do mnie ktoś zajrzy :D

wtorek, 29 października 2013

motylowa

udało mi się ją dokończyć już po wypadku....
szalona forma rehabilitacji :D



nie patrzcie na ramkę :D hehe
wiem, jest sporo niedociągnięć... ale na mojej ścianie będzie ok :D hehe

walczę z jesienną. też od lat :D
kiedyś skończę...
hmmm
może zaparzę herbatkę i coś podziabię :D


wczorajszy dzień zakończył się 4 bransoletkami, parą kolczyków... korale czekają na dokończenie :D
do tego zaczęłam chustecznik i jedną buteleczkę...

ale nie próżnuję, dziś zaczęłam robić 3 pojemniki do kuchni, i butelkę na swojskie winko... dla "współlokatora" :D
i kolejny etap stojaka na wino zaliczony,
plus pomalowany zegar :D


eh, nie macie pojęcia jak dla mnie to dużo...
mimo, że wiem, że Wy robicie o wiele więcej.

i nie wiem, czy mąż się ze mną nie rozwiedzie, bo mam energii tylko na dom lub na hobby. ostatnio zwycięża hobby.
jakoś to przeżyje chyba... :D

poniedziałek, 28 października 2013

wyzwania

moja koleżanka właśnie zażyczyła sobie chustecznik w ekspresowym tempie...
ciekawe czy podołam :P
zmajstrowałam dziś dwie bransoletki, kończę właśnie naszyjnik...
trwają przeróbki zegara do pokoju :)
i próby stworzenia stojaka na wino...
jakoś dzisiaj mi ciągle mało...
chyba zaraz jeszcze coś podziałam...
dawno nie miałam odwagi. a okazuje się, że jednak nie jest tak najgorzej...
pod warunkiem, że nie porywam się z motyką na słońce i nie zabieram się za najmniejsze elementy :D

znalazłam zaczęte i porzucone broszki... chyba czas je dokończyć...

piątek, 25 października 2013

tablicowy domek

udało mi się wsiąść na rower!!!! :)
wiem, głupota... ale wcale nie takie proste w moim przypadku...
ręka bolała jak cholera, a w sumie to była krótka wycieczka. ale i tak jestem z siebie dumna.
hmmm to było w poniedziałek...
dziś już piątek.
jakoś ten czas mi ucieka przez palce.

trochę pomagam znajomej pisać, a to pochłania nieco czasu...
całą środę miałam gościa za gościem... ah, jakie to mi było potrzebne!
wczoraj zaczęłam ogarniać moje koraliki i inne takie niepotrzebne już rzeczy.
dziś mnie korci, żeby spróbować pobawić się decou, ale nie wiem, czy mi się uda...
hmmm albo się boję, że po prostu nie dam rady, a jakoś kolejna porażka nie jest mi do niczego potrzebna...

dziś mam ambitny plan, bo niestety, zaległości mam na blogach...
więc lecę oglądać :)

pokazywałam już domek na klucze?

niedziela, 20 października 2013

chustecznik

stara sprawa... leżała w kącie. 
w sumie nic nie chciałam nawet oglądać...
ale teraz wygrzebałam z kąta.


i muszę wygrzebać też wszystkie koraliki, szpilki, żyłki, sznurki...
przejrzeć... rozdać... sprzedać...
pozbyć się :D


jutro kolejna przykra rocznica w moim życiu...
trzymajcie się :)

sobota, 19 października 2013

kawa nie zadaje pytań...

melduję, że zrobiłam wszystko z listy, z czym sobie poradziłam... w kilku przypadkach przeceniłam swoje możliwości i musi to ogarnąć mój Małż.
od rana przegląda oferty, bo chce kupić auto. niestety jestem słabym konsultantem. bo większość wygląda tak jakby miała się rozpaść przy dotknięciu krawężnika. nie, no żartuje, ale teraz boje się panicznie aut.
także moje wymagania są ogromne. bywa.
po wypadku kupiliśmy "czołg" i najchętniej bym go nie zmieniała, ale podobno należy. cóż...

dziś obiadek u Mamusi... wścieka się, że nawet na kawę nie wpadamy. także należy to zmienić,
przy okazji załatwię kilka spraw, bo na naszym zadupiu strasznie ciężko :D

ZAPRASZAM WAS NA STRONKĘ MOJEJ KUZYNKI I PRZYJACIÓŁKI

właściwie miała być też moja, i na początku była, ale niestety tworzenie czegokolwiek słabo mi idzie...
także należało zejść z drogi, czasem pojawiają się jakieś moje stare rzeczy...
mam nadzieję, że zajrzycie, może polubicie, skomentujecie....


a to znajdzie się w mojej kuchni... jak tylko go oprawię :)
niestety to chwilowo wyżyny moich możliwości :(



piątek, 18 października 2013

listy listunie

leje. nie daję się.
zimno. nie daję się.

wczoraj udało mi się skorzystać z pogody i posprzątałam na cmentarzu. 
udało mi się w końcu po miesiącu umowić na poniedziałek z kuzynką na kawę.
zrobiłam ważkę z koralików. paskudna wyszła. ale czekała na swój moment... oj długo czekała.
teraz już wiem, że malutkie koraliki to nie mój żywioł. a już na pewno nie teraz...
zrobiłam gofry. pierwszy raz. nawet wyszły. mąż wchłonął, ale on wchłania wszystko co słodkie. także gofry, ananas, dżem, bita śmietana... jego żywioł.
była okazja, żeby ich spróbować z "współlokatorem"...
zrobiłam soczek marchewkowo-jabłkowy. pyyyycha :D

to chyba całkiem sporo pozytywów jak na jeden dzień....

na dziś zrobiłam sobie listę. kocham robić listy. znalazłam stary kalendarz przy porzadkach i teraz strona po stronie robię listy. listy zakupów, listy planowanych obiadów, listy rzeczy do zrobienia, listy filmów do obejrzenia, listy książek do przeczytania, listy miejsc do zobaczenia. 
a mój mąż tego nie znosi. 

dzisiejsza lista ma 25 punktów.  dopiero 10 punktów wykreśliłam... a miałam nadzieję zdążyć do 14.30...
a tu jeszcze obiad ahhh
i podłogi w całym domu. 
mam nadzieję, że u Was lepsza pogoda... :D

czwartek, 17 października 2013

pozytywnie pozytywnie...

od pewnego czasu zastanawiam się, czy nie założyć nowego bloga, ale doszłam do wniosku, że ten to jednak kawał czasu... i może lepiej jednak wrócić tutaj...
pewnie po tak długim czasie i tak nikt tu nie będzie zaglądał...

wyszłam za mąż... i jeszcze nie wróciłam.
udało nam się nawet na troszkę wyjechać. moje ukochane morze... a potem nawet mazury.
aktualnie pomagam w przygotowaniu kolejnego ślubu - mojej młódszej siostry :)
kolejne szczęście :)

u mojej siostry zakonczyl się remont i teraz już nawet jeśli bym chciała nie mam gdzie wrócić :D
u sióstr mojego męża remont trwa, ale taki, że on już na pewno nie będzie miał gdzie wrócić :D
także jestesmy na siebie skazani....

u nas remonty potrwają jeszcze że hohoooo :D
ale kuchnię mam odpicowaną.
reszta pewnie na wiosnę, tak to jest jak się ma trudnego współlokatora...

jest 10 rano, piję kawę, i pewnie dziś znowu nic nie zrobię...
nic mi się nie chcę, i nie, nie jest to chandra jesienna.
za oknem mam piękne, wielkie czerwone drzewo...
mimo wszystko od roku ciężko mi się zmobilizować do czegokolwiek.
jeszcze pół roku czeka mnie siedzenie w domu. potem zostanę zwolniona z pracy.
potem będę udawała, że intensywnie szukam, bo przecież nikt nie zatrudni mnie na takich warunkach, na jakich w swoim stanie mogłabym pracować...
eh.

ale nie dam się. trzy pozytywne wydarzenia dnia. od dzisiaj.

piątek, 19 lipca 2013

znowu...

zaniedbałam bloga....

remontuję dom,
pomagam w remoncie siostrze,
przygotowuję się do ślubu,
rehabilituję się,
pochłaniam książki,
bawię się biżuterią,
planuję podróż poślubną,

dzieję się...

muszę wrócić do pisania bloga...
wrócę..

niedziela, 11 listopada 2012

weselne pogubienie :(

cały świat się cofnął o dwadziescia lat...
i znowu kazda kolejna czynnosc wykonana samodzielnie daje radosc... ale jaka radosc! nie macie pojecia...
wkurza mnie, ze lekarze sa zdziwieni, ze w ogole poruszam rekami...
wkurza, ze wiele rzeczy, takich podstawowych czynnosci sprawia mi problem...

w dodatku mam ogromne problemy ze skupieniem sie, z koncentracja...
staram sie z tym walczyc... ale bywa kiepsko...

robie wszystko, zeby skupic sie na jednej czynnosci i zrobic to od poczatku do konca bez tzw. zawiasow...
ale samo wybieranie zaproszen trwa juz taaaak dlugo...
marzyly mi sie recznie robione zaproszenia slubne... ale oszczednosci przeznaczone na wesele topnieja przez rachunki za leki, przez ciagle badania... wiec z listy tylko wykreslam to, co nie jest konieczne... i niedlugo i z sukienki bede musiala zrezygnowac...
gdybym miala pomysl i odrobine talentu moze zrobilabym je sama... ale nie potrafie... nigdzie nie ma przepisu na wyjatkowe zaproszenia... no i moze przydalyby sie jeszcze sprawne rece do tego... cóż...

w ogole nie mam na nic pomyslu... zawsze myslalam ze panny mlode maja wymarzone sluby...
ja nie mam... nic nie mam...
mam tylko coraz bardziej dosc tego wszystkiego...
nic nie moge zalatwic sama... a podejmowanie decyzji mnie przerasta...
powinien byc ktos kto powie czym, w jakiej kolejnosci i za ile trzeba sie zajac...

zycze Wam milej, slonecznej niedzieli...

poniedziałek, 5 listopada 2012

dziekuje za Wasze wsparcie

Kiniu kochana!
dziekuje za kartke...  za wsparcie... nie masz pojecia jak bylo mi dzis milo...
udalo mi sie dzis odwiedzic siostre... ona nadal lezy w szpitalu, niestety w innym miescie, wiec ciezko mi ja odwiedzac... ale jest coraz lepiej...
ja powoli sie mobilizuje i staram cokolwiek robic sama...
dziekuje Wam za kazde cieple slowo...

wtorek, 30 października 2012

byly plany nie ma nic....

nie bylo mnie tu pewnie z rok... z powodow roznych, kwadratowych i podluznych...

bo sobie bylamn zajeta soba, praca, planowaniem kolejnych studiow i slubu... i wszystko szlag trafil...
ktos juz mowil ze Bog sie smieje z naszych planow...
tydzien przespalam na OIOMie, z kilku kolejnych dni niewiele pamietam... oprocz wewnetrznych obrazen, kilku operacji i masy szwow mam polamane obie rece w kilku miejscach... do stukania w klawiature mam jeden palec... 
moge teraz lezec calymi dniami w lozku i patrzec na swoje przydasie ktore nie wiadomo kiedy i czy w ogole mi sie do czegos przydadza...
dobrze, ze chociaz blogi moge podgladac... 
wiec dzieki wam wielkie za ten promyczek...

czwartek, 28 czerwca 2012

pani magister

obroniona.
magister.
chyba sobie to wydrapię na tabliczce na drzwi ;)
hehe
padam na nos ;)