niedziela, 7 listopada 2010

i po spotkaniu...


Byłam na spotkaniu z Anabel i carrantuohill...
wiecie ile to radości?!
oczywiście ja, jak to ja, najpierw wyszłam bez portfela. wróciłam się. potem wróciłam sie po paczkę dla Anabel, bo zamawiałyśmy wspólnie w jednym ze sklepów...
cała ja - sierota.
jeśli myślicie, że na tym się skończyły nieszczęścia, to dodam, że knajpka, w której miałyśmy wypić kawkę była zamknięta!!!!
wtopa.
pojechałyśmy gdzie indziej :) i też było fajnie...
taką karteczkę dostałam od Anabel... cudowna nie?
w pudełeczku...
jakbyście wiedzieli jak ja się ślinię do monitora
oglądając Jej bloga, to byście wiedzieli ile mnie kosztowało, żeby nie zacząć piszczeć z
e szczęścia...

i dostałam duuuuzo pudełek...
poukładam tam swoje drobiazgi... zrobię porządek i się Wam pochwalę :)


Aniu, baaaardzo przepraszam Cię za jakość zdjęć, ale nie mam w tej chwili porządnego aparatu... a koniecznie musiałam sie pochwalić!

dziękuję Wam za miłe spotkanie!
bardzo się cieszę, że miałam okazje Was spotkać!

3 komentarze:

  1. Kasiu! no brak mi słów :))))
    zaraz się poryczę ze wzruszenia :))))
    ja też bardzo dziękuję za spotkanie i mam nadzieję, że niedługo znów się spotkamy :)

    OdpowiedzUsuń

miło, że zostawiasz swój ślad...