Mały Miś... a nawet Misie :D
ten największy przywędrował do mnie znad morza :) kiedy zaczęłam studia. Przez moich współlokatorów był traktowany jak dziecko ;) siedział na kolankach u "cioci" lub "wujka", jeździł z nami w góry i nawet miał honorowe miejsce w samochodzie. tak świrowaliśmy ;)
ten Turkusowy to dziecko rąk mojej przyjaciólki, nadmorskiej własnie... po trzech latach w końcu postanowiła mnie odwiedzić i wydziergała mi maluszka ;)
a ja podglądając ją tworzyłam tego jasnego ;) Mój jest większy i troszkę nieforemny, ale pierwszy i kochany :)
jakos tak ostatnio źle sie u mnie dzieje... nie mam siły pisać, tworzyć... źle mi i już. jak mi się polepszy to może coś stworze i się pochwalę...
ale co rano z kawą zasiadam przed kompem i oglądam Wasze cudowne blogi...
buziaki i dobranoc!
Misie masz przesłodkie :) Jak zobaczyłam zdjęcia to myślałam, że wszystkie kupne, a tu proszę - handmade.
OdpowiedzUsuńChyba wszyscy (patrząc po blogach) ostatnio mamy taką niechęć, zabieganie, inne rzeczy do robienia... Mi też się nie chce. Nic. Nawet zaległe sprawy dalej leżą i czekają. Ale zwalam to wszystko na jesienne przesilenie :) A to mija.
Trzymaj się cieplutko.
Kasiu, misie świetne :)
OdpowiedzUsuńI witaj w klubie... ja też nie mam na nic ochoty, roboty w cholerę, a ja najchętniej bym się położyła :(
Ja stanowczo jestem za opcją, że to przesilenie jesienne i że minie!!
OdpowiedzUsuńTen Twój misiu jest kochany :) Może dorobisz mu oczy, żeby też mógł sobie spojrzeć na blogi?
Dokładnie to samo chciałam napisać co :Dom za końcem świata... Dorób misiowi oczka będzie jeszcze bardziej kochany... :)
OdpowiedzUsuń