czwartek, 16 września 2010

PseudoFelieton - Torebka

Czwartki z PseudoFelietonami ;) 

czy jakoś tak... minął tydzień, ciekawa jestem, czy ten Wam się spodoba :)





Stoję przy kasie. Nie lubię chodzić z koszykami, bo przez sklep przebiegam jak burza łapiąc potrzebne produkty i uciekam na zajęcia, a takim koszykiem to można komuś krzywdę zrobić. Więc stoję już przy kasie, w ramionach trzymając to, co pozbierałam z półek, tych niższych oczywiście, bo wyżej nie sięgam. Gdy już mogę wypuścić z objęć słoik kawy, mleko, kostkę sera i kilka innych równie ważnych produktów mogę wreszcie zacząć drugi etap zakupów, mianowicie poszukiwania portfela. Właściwie proste, otworzyć torebkę, zajrzeć do środka, wyjąć portfel, otworzyć go i wyjąć z niego pieniądze. Proste, prawda…?

Otóż nie zawsze. Rozsuwam zamek torebki i co widzę… notes, tomik wierszy, który ostatnio pochłaniam podczas podróży, paczka chusteczek, zszywacz [po co mi zszywacz?!], dwie saszetki kawy trzy w jednym, której przecież nie piję! Kolejka robi się coraz dłuższa. Gdy już to wszystko wyrzuciłam z torebki znalazłam jeszcze karty do gry w Piotrusia -chyba zwinęłam je z biurka współlokatorce studiującej pedagogikę razem z kalendarzem. Z kalendarza wysypało się sporo biletów, kartek i karteluszek, o! znalazłam receptę, której szukam od dwóch tygodni. Kolejka z tyłu wzdycha, a może tylko ludzie stojący w tej kolejce, z tego wszystkiego - nie wiem. Pomiędzy kartkami i karteczkami błąkały się klucze i spinki do włosów, a nawet kilka śrubek. Nie pamiętam po co mi były śrubki i jak znalazły się w mojej torebce, ale na pewno jakiś powód jest. Śrubokręt się nie zaplątał, ale tylko dlatego, że przy kluczach mam zestaw 3 maleńkich śrubokręcików. Aż się boję odwrócić i zobaczyć ile osób stoi za mną. A portfela jak nie było tak nie ma.

Pani w kasie robi się coraz bardziej czerwona, długimi paznokciami stuka nerwowo w blat. NIE MAM PORTFELA! Przecież go zabierałam z domu! Co z nim zrobiłam?! Wkładałam do torebki!

Nie, nie włożyłam do torebki, bo się nie zmieścił, upchnęłam w bocznej kieszonce razem z biletem… Wyjmuję portfel i z bladym uśmiechem odwracam się do stojących za mną ludzi… Odwracam się i widzę cały tłum ludzi, którzy mają ponad dwa metry wzrostu i wyglądają jakby byli nadmuchanymi balonami, po chwili z przeraźliwym piskiem uchodzi z nich powietrze a ja… Budzę się. Rozglądam nerwowo, ale leżę w swoim łóżku, tego jestem pewna. Tylko coś piszczy - budzik w pokoju obok. Może i dobrze, bo nie wiadomo jak skończyłby się mój sen… Na wszelki wypadek wyskakuję szybko z łóżka i zaglądam do torebki. Jest dokładnie taka jak w moim śnie. Wysypuję wszystko na podłogę. Dodatkowo znajduję dwie płyty z muzyką, kilka zdjęć i jakieś zużyte baterie… czas nad tym zapanować inaczej sen stanie się jawą…




dziękuję za poświęcony czas :D

5 komentarzy:

  1. Nie jesteś sama :)
    A jeśli o torebkę chodzi, to dziękuję za głos:))
    Jeszcze tylko podlinkowane zdjęcie - mówiłam, ze będę sprawdzała :) i Twój komentarz wchodzi do gry :)))
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. czyta się lekko i przyjemnie:) oj takie problemy trapią zapewne niejedną z pań. Cóż taki nasz urok;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne!
    A ja nie mam takiego problemu...torebek nie noszę (hi, hi) ale wszystko upycham po kieszeniach :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiu, boskie :)
    znów się uśmiałam :)))

    OdpowiedzUsuń

miło, że zostawiasz swój ślad...