niedziela, 26 września 2010

choroba faceta... i korale



mój Mężczyzna padł... prawdopodobnie kiedy czekał ze mną pół godziny na pociąg, który został odwołany... jakąś obniżoną ma odporność... bo mnie, o dziwo, nic nie jest...
więc zerwałam się bladym świtem, kupiłam leki, coś na śniadanie i tłukłam się 2,5 godziny... masakra!
herbatka, śniadanko, syropek, tabletki, witaminki do wypicia i teraz śpi...
a ja słucham Niemena - tzn. słuchał Tomasz, ale zasnął...
a ja wypiłam wielką kawę z mlekiem waniliowym, nawlekłam jesienno-rude korale i teraz przeglądam blogi...
fotkę wrzucę później, bo chwilowo nie mam jak zrobić... nawet mi się podobają :)

a z boku fotka korali, tych co w poście niżej... skończone, zaakceptowane. jutro wyruszą w podróż :)
do tego jeszcze organzowa broszka i dziś muszę skończyć kolczyki... chyba zrobię dwie pary, a co!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

miło, że zostawiasz swój ślad...