czwartek, 9 września 2010

PseudoFelieton - Ktoś, czyli Kobieta

Otwieram się przed Wami coraz bardziej... to i kawałek pisania swojego pokażę... może się komuś będzie nudziło przy kawie... staroć straszna, ale lubię to... takie to nie-wiadomo-co... zawsze mi się marzyły felietony, ale czy ja wiem, co z tego wyszło... jeśli się ktoś zdecyduję to będzie mi bardzo miło...





Mam lat naście, potwierdzone zaczarowanym kartonikiem uprawniającym do spożywania alkoholu, zatruwania się papierochami w sposób legalny i, co dla niektórych najważniejsze, możliwości zamiany zmęczonych nóg własnych na cztery kółka. Dla niektórych, bo dla mnie niekoniecznie...

Usiąść jeszcze bym mogła... w razie deszczu na przykład - dach ma to przynajmniej nie zmoknę, albo ot tak, posiedzieć sobie, najlepiej w dobrym towarzystwie, włączyć fajną muzyczkę i pogadać, albo pomilczeć na ten sam temat. Można się ukryć przed ciekawskimi z przystojnym samcem, albo z przyjaciółką w razie potrzeby zmniejszenia ilości wody słonej w organizmie, poryczeć jej w rękaw, w lusterku wstecznym poprawić makijaż i wrócić skąd sie przyszło.

Wszystko fajnie, ale przecież nie o samo siedzenie chodzi...

Jeździć... nawet bym chciała, w końcu bez prawka jak bez ręki w dzisiejszym świecie. I pewnie bym się nie zastanawiała, gdyby rzecz ograniczała sie do siedzenia za kółkiem i machania nim w prawo lub lewo... a tu nogami trzeba machać z jednego miejsca w drugie, jakieś pedały, drążki, którymi też trzeba ruszać, do tego kręcić kierownicą i może jeszcze patrzeć na drogę... no chwila, chwila... do tego to przynajmniej trzech osób trzeba, z podzielną uwagą w dodatku! a ja jedna, mała, krucha kobietka jestem! metr pięćdziesiąt w kapeluszu. Jak już usiąde w pojeździe czterokołowym to ledwie zza kierownicy wystaje i pomoc poduszki jest mi niezbędna (nie śmiać się, bo szczera być próbuję!).

No ale przyjmijmy już, że usiadłam, że mnie widać, przekręcam kluczyk i... nie jadę.

Moja babcia też byłaby zdziwiona, bo jak sie niedawno dowiedziałam, całe życie była przekonana, że kluczyk się przekręca, ewentualnie wciska jakiś zaczarowany guziczek i autko jedzie... otóż nie, i to nawet ja wiem, trzeba nacisnąć pedał. Nie wiem który, ale wiem, że trzeba! co gorsza, trzeba go trzymać taki wciśnięty dokładnie tyle, ile chce się poruszać w kierunku, który sobie wybierzemy. Pod warunkiem, że ten wybór podświadomy, bądź świadomy w pełni, poprzemy kręceniem kierownicy w odpowiedni sposób!

Podsumowując, nogi zajęte, dłonie na kierownicy i pracują, czasem się odrywają i machają jakimś drążkiem (nie jakimś, tylko wiem którym!), patrze przed siebie, czasem na ręce, na nogi już nie dam rady... obserwuje drogę, przystojniaków w sąsiednich samochodach (staram sie tylko na światłach), przechodniów też obserwuje, bo nie wiadomo czy nie zechcą wyjść mi pod koła... Oprócz tego myślę, co założę na najbliższą imprezę i czy ta sukienka, którą widziałam ostatnio na pewno nie jest zbyt krótka...

Nie, to stanowczo zbyt dużo czynności wykonywanych w tym samym czasie, nawet jak dla mnie... a jak pomyślę o tych osłach na drogach w pojazdach innej wielkości lub koloru uważających się za panów i władców trasy wrzeszczących... no dobra, chyba jedynym cenzuralnym słowem jest: "babo"!

Na razie miejsce obok kierowcy mi w zupełności wystarczy... może do chwili kiedy się zdecyduję na kurs, ktoś wymyśli samochód na guzik...

6 komentarzy:

  1. Czytałam z uśmiechem od ucha do ucha,cudownie to wszystko ujęłaś.Pomimo że mam ten cudowny kartonik uprawniający do poruszania się po naszych "drogach",brrr,to jednak wolę siedziec po prawej stronie:)ale na pewno się odważę.Pisz,ja chcę więcej!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasiu, uśmiałam się nieziemsko :))
    świetne, to Twoje pisanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze napisane! Świetnie się czyta...o jeszcze poproszę!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękuję Wam!
    to niesamowicie przyjemne czytać takie komentarze!
    dziękuję... obiecuję więcej, ale nie dziś... ;)
    będę dawkować, bo zbyt wielu tych tekstów nie mam...
    trzeba by coś napisać ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. A nie mówiłam, że będzie dobrze.. :)
    Tekst świetny... Choć ja również jestem z tych co to kartonik takowy w portfelu posiadają... I nieco z innej perspektywy się na to patrzą... :)
    I wiesz co Ci powiem... Że zanim kartonik zdobyłam też tak myślałam, że to niemożliwe wszystko ogarnąć... a teraz... samo się ogarnia podczas jazdy a ja nawet o tym myśleć nie muszę... :) :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja się ciągle zbieram w sobie :)
    ale chyba się już muszę zmobilizować, bo wiosną chciałabym się wyprowadzić, a tam bez samochodu jak bez ręki... za to śpiew ptaków, huśtawka, trawa... chyba warto się zmusić...

    OdpowiedzUsuń

miło, że zostawiasz swój ślad...