czwartek, 23 lutego 2012

"Sosnowe dziedzictwo" Maria Ulatowska - Włóczykijka


Książka dotarła do mnie dzięki Włóczykijce, niestety czas wybrała sobie mało odpowiedni, gdyż przed sama sesją... początkowo miała wylądować na półce i poczekać... ale ileż mogła czekać?! zbuntowana wskoczyła mi do torebki, gdy wychodziłam z domu i po dwóch dniach (czytania tylko w samochodzie i autobusach czy pociągach) została przeczytana. Więc czy mi się podobała chyba nie muszę już mówić...

Jak to zwykle w takich książkach bywa wszystko toczy się gładko...
35letnia Anna Towiańska, córka Anny Towiańskiej, której matka również była Anną Towiańską, choć tylko biologiczną, bo wychował ją kto inny... i cóż z tego, że Anny zostały rozrzucone czasowo, skoro dodatkowo każdej imię zdrabniane było w inny sposób, co - w moim przypadku - wprowadzało dodatkowy zamęt... Jakby mało było pięknych polskich imion!
Plusem jest to, że książka ma rozdziały podzielone czasowo, dzięki czemu wiemy, co dzieje się teraz, co działo się w 1944 roku i w 1997...
ale ale! Tajemnica! Bo przeciez bez takiej nie mogłoby się nic wydarzyć...
otóż... z książki możemy dowiedzieć się jaka tajemnica od lat spoczywa pod paprotką! I dlaczego na jej odkrycie trzeba było czekać tyle lat!
A potem już Anna Towiańska (córka i wnuczka, a więc najmłodsza) znajduje się w Sosnówce, zaczyna nowe życie... najpierw od remontu i wielu przyjaźni z mieszkańcami. Potem pojawia się Grzegorz i skrada jej serce, jednak w kulminacyjnym wydawałoby się momencie autorka zmienia zdanie i podsuwa Annie nowego adoratora... i zaczyna się rywalizacja.

Książka bardzo sielankowa, jak dla mnie aż za bardzo...
w dodatku odniosłam wrażenie, że to kolejna książka gdzie najpierw pojawia się dom, tajemnica, a potem okazuje się, że kobieta porzuca wszystko i ryzykując stawia na swoim. A potem znowu sielanka...

Wyjątkiem było "Magiczne miejsce" A. Krawczyk, gdzie to mężczyzna porzucał świat i otwierał pensjonat...

MImo wszystko do czytania zapraszam, ksiązka do pochłonięcia w leniwe wieczory lub poranki przy kawie...

3 komentarze:

  1. sielanki sa tylko w książkach i filmach niestety ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam :) książka zapowiada się ciekawie :) dziękuję za udziała w candy, nawet nie masz pojęcia jak bardzo ucieszyło mnie zdanie w którym piszesz o tym że może twój mąż podaruje Krzysiowi swój 1%, gorąco dziękuję i mam nadzieję że będziesz gościć u mnie częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak... Ciekawe jak teraz bym na nią spojrzała... Jak pierwszy raz czytałam to... no dobra przyznaje - ponosiło mnie...
    Ale z tą paprotką pojechałaś ;D

    OdpowiedzUsuń

miło, że zostawiasz swój ślad...