wtorek, 10 stycznia 2012

Matka Wszystkich Lalek - Monika Szwaja

Zacząć powinnam chyba od początku... pojawiła się książka to pojawiły się i recenzje... na blogach również, a traf chciał, że kilka blogów obserwuję... zajrzałam, ale oczy zamknęłam by czasem nie przeczytać, co inni mają do powiedzenia na temat książki... niestety, na samym dole wpadło mi w oko zdanie: "Najlepsza książka tej autorki" - jak najlepsza?! myślę sobie... przecież poprzednia była najlepsza zaraz po tej wcześniejszej, która też była najlepsza! no niemożliwe przecież, żeby jakaś Szwaja pisała książkę za książką każdą kolejną lepszą od poprzedniej! To niewykonalne! Oczywiście napisałam o swoich przemyśleniach w komentarzu na co autorka odpisała, że moje zdanie podziela, ale ta książka stanowczo jest najlepsza!
Cóż... zaczęłam poszukiwania... książkę dorwałam i czytać nie umiałam przestać... a ciężko sie gotuje z nosem w książce, ciężko się uczy, ciężko nawet zamiata podłogę!
Skończyłam czytać dziś o 3 rano :)
taaaak, książka jest naprawdę dobra....
nie wiem, ile książek można postawić na podium na pierwszym miejscu, ale ta na pewno tam powinna dołączyć....

a teraz o książce krótko...
jest ocean, jest wyspa, jest Francja...
są góry, jest wioska, jest Polska...
jest też życie dawno dawno temu w Niemczech...
Są historie dwóch kobiet...
jest ojciec polski i niemiecki...
jest też ojciec francuski i polski...
i jak zwykle strata, miłość, rozstanie, pasja, przyjaźń, trudne decyzje...
Jest Klara i Ela. i ich historie...

Chyba pierwszy raz nie pojawia się miasto nad naszym polskim morzem... bo autorka lubi umieszczać tam fabułę... ale nic to!
Bohaterka...? cóż... młoda, ładna, zdolna... i uwaga! TWORZY BIŻUTERIĘ! ROBI NA DRUTACH!
no już za to można ją pokochać, czyż nie?
Jak zwykle pojawia się gromada dobrych ludzi... i jeden dupek :)
ale czym jest jeden dupek w obliczu przyjaciół, prawda? :)
Nie cierpię opisywać książek, choć wiem, że tak powinna wyglądać recenzja... wybaczycie mi chyba?
ale czułabym, że odbieram innym radość czytania :)

wiecie doskonale, że na punkcie książek tej autorki mam bzika!
ale wczoraj wybrałam się do mamy, a na stole lezy sobie "Jestem nudziarą" - czyta ją kolejny raz, choć może nie zdaje sobie z tego sprawy, hehe...
potem wpadłam do babci na kawę, a na kredensie leży "Dom na klifie"...
cóż... widocznie ten bzik jest zaraźliwy...

a kolejnym spostrzeżeniem jest, że znowu jest sesja... a ja znowu zamiast się uczyć czytam Szwaję!
aaah, chciałabym móc kupić sobie wszystkie jej książki i móc do nich sięgnąć zawsze, gdy mam na to ochotę :(
szkoda, że to mało realne...

buziaki!

4 komentarze:

  1. Ja kilka dni temu skończyła czytać " Artystke wędrowną " M. Szwaji, i niestety nie podobała mi. Za dużo zamieszania : Wiktoria do Katarzyny, Katarzyna do Wita, Wit do Wiktorii i tak w kółko, czasami musiałam sie wracac kilka kartek aby przypomnieć sobie kto to i dlaczego on do niej pisze. Ale nie mówie, że po książki tej autorki nie sięgnę, nie. Gdy wpadnie mi w bibliotece to czemu nie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam wszystkie książki, które są w mojej bibliotece (oczywiście książki tej autorki, nie w ogóle wszystkie) i czekam zawsze niecierpliwie na nowe; kiedy tylko jakaś się pojawi, natychmiast ustawia się do niej kolejka(przez internet). Też chciałabym mieć w domu komplet i móc czytać wtedy, kiedy mam ochotę!
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaaa... zaszwajowana też jestem, co tu kryć, dobrze się Ją czyta, ot co:))
    Kolejna pozycja do dopisania:))
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Ehhhh też przeczytałam tą książkę niedawno i moje spostrzeżenia były takie: " Kurde ta książka jest zupełnie inna!" ALe i najlepsza jak i każda kolejna:) Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń

miło, że zostawiasz swój ślad...