prawie mam sypialnię. szkoda, że prawię, ale nie marudzę....
próbuję ogarnąć resztę mieszkania, ale idzie mi opornie, więc mam przerwę motywacyjną na blogach :D
muszę jakoś pogonić tego mojego chłopa, bo w niedziele będziemy mieć gości, więc wypadałoby ruszyć z malowaniem :)
a tu ciągle coś wypada... pociesza mnie, że mimo wszystko, małymi kroczkami posuwamy się do przodu...
denerwuje mnie tylko, że słabo wychodzi mi pomaganie... bo albo mnie gonią, że to nie dla mnie robota, albo zwyczajnie nie mam na to siły...
nie wspominałam chyba, że przed świętami udało nam się wziąć udział w kiermaszu świątecznym...
jakie niesamowite rzeczy ludzie robią! szaleństwo!!!
fotki mam słabe, ale trochę naszego misz-maszu widać :)
muszę się wreszcie spiąć i wziąć do roboty :)
czeka mnie jeszcze zmywanie i obiad... także powoli uciekam :)
no i wypadałoby zarobić jakiś grosik, także muszę przysiąść nad zamówieniami... właściwie zawsze byłam pewna, że to pic na wodę, ale jako bezrobotna przyszła mama bez perspektyw łapię się wszystkiego i w sumie czasem sama się sobie dziwię, że na kosmetykach można wyciągnąć te kilka stówek, a właściwie poświęcam temu kilka godzin miesięcznie... dobrze, że są jednak takie możliwości...
buziaki!
Piękne dzieła robisz!!! Tak trzymaj i się nie poddawaj :) A kiermasze fajna sprawa. Ja też je lubię :) Pozdrawiam serdecznie Ania
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy mnie jeszcze pamiętasz -ale ja tutaj też zaglądam :)
OdpowiedzUsuńGratuluję przyszłej mamie :)