niedziela, 31 października 2010

:) kolczyki



właśnie przed chwilą obie pary kolczyków znalazły nową właścicielkę :)

mam nadzieję, że będą się dobrze nosiły :)


taka radość mnie roznosi właśnie...

to jednak sie chyba komuś podobają :)

sobota, 30 października 2010

szro-bure :D


takie sobie... szaro-bure...

zbyt szaro-bure i nijakie... 

tak się ostatnio czułam i moze dlatego takie wyszły...

do kolorowej bluzki może będa pasowały... :D


Candy

Scrapbooking


Blog Candy tutaj jest info o candy...

chcę spróbować szczęścia, bo może w końcu odważę się spróbować zrobić jakąś pracę... ciagle tylko Was podglądam i zazdroszczę....

piątek, 29 października 2010

Turkusowe kolczyki :)


Turkusowe kulki :) do tego malutki koralik...

wciagają mnie kolczyki... te wciągnęły równiez moją koleżankę, z którą jakiś czas temu pracowałam... i zadyndały na jej uszach :)

chyba zrobię takie drugie ;)

hehe...

fajnie, że mam ten filc...
jak to mnie uspokaja....


poprzednie były zbyt kosmate, wyczytałam w komentarzu... a te? 
zbieram Wasze rady... może następnym razem będzie lepiej?

kolczyki


bo teraz się skupiam na kolczykach :)

hehe...

co sądzicie?

czwartek, 28 października 2010

[*]

właśnie obejrzałam na TVNie film "Cisza". Czekałam na niego długo. 

23 stycznia 2003 roku zginęło 8 osób, uczniów mojej szkoły. Nie znałam ich, minęlismy się podczas edukacji... z nauczycielem spotykałam się na lekcjach przez dwa lata...

Przepłakałam pół filmu... 

Oni mieli przed sobą całe życie...

Nigdy nie zapomnę głosu, jakim nauczyciel wielokrotnie powtarzał, że wolałby zginąć zamiast nich... że to on powinien... nie oni...



środa, 27 października 2010

:* dziękuję

dziękuję Wam bardzo za wsparcie! za te ciepłe słowa... za to, że jesteście... dziękuję Wam bardzo bardzo bardzo!


pokręciło mi się w zyciu... za dużo się działo w jednym czasie...
już ogarniam. i tęsknię. choć na Wasze blogi zerkałam codziennie, w biegu, ale zaglądałam...
kilka osób odbyło ze mną "powazne" rozmowy i w końcu założyłam bloga, to głupie może... ale co tam :)
tu sobie będę spokojnie pisać, a tam będę wrzucać tylko to, co zrobię...


www.filcoweszalenstwa.blogspot.com
adres podam, choć nie wiem po co... własciwie chciałam nie podawać go tutaj i żeby był niezalezny... no ale jestem słaba...


a niedługo poznam jedną z Was... nie mogę się doczekać :)

piątek, 22 października 2010

:(

czasem ludzie odchodzą... ci, których kochamy... tak bywa...
trzeba trochę czasu by nauczyć sie bez nich żyć...
liczymy tylko na to, że będzie im dobrze...

ja też liczę...


możliwe, że na jakiś czas zrezygnuje z bloga... 
piszę tu równiez o sobie... nie pisać nie potrafię... 
a czasem pisać nie powinnam...

środa, 20 października 2010

moje misie

Mały Miś... a nawet Misie :D


ten największy przywędrował do mnie znad morza :) kiedy zaczęłam studia. Przez moich współlokatorów był traktowany jak dziecko ;) siedział na kolankach u "cioci" lub "wujka", jeździł z nami w góry i nawet miał honorowe miejsce w samochodzie. tak świrowaliśmy ;)

ten Turkusowy to dziecko rąk mojej przyjaciólki, nadmorskiej własnie... po trzech latach w końcu postanowiła mnie odwiedzić i wydziergała mi maluszka ;)

a ja podglądając ją tworzyłam tego jasnego ;) Mój jest większy i troszkę nieforemny, ale pierwszy i kochany :)



jakos tak ostatnio źle sie u mnie dzieje... nie mam siły pisać, tworzyć... źle mi i już. jak mi się polepszy to może coś stworze i się pochwalę...

ale co rano z kawą zasiadam przed kompem i oglądam Wasze cudowne blogi...

buziaki i dobranoc!

wtorek, 19 października 2010

korale

korale :) wyszły za długie, dlatego pokazuje...

jestem w trakcie tworzenia krótszych :)


co o tych sądzicie?

niedziela, 17 października 2010

eksperyment :)


chciałam spróbować czegoś nowego...

już jakiś czas temu... :)

wycinałam wzór w białej kartce, potem podłozyłam czarną...

taki piesio ;)

sobota, 16 października 2010

wymarzone miejsce na świecie


od rana przeglądam Wasze blogi, w których pokazujecie wnętrza, oraz jak je urządzaliście, etapami, krok po kroku... zazdroszczę Wam ogromnie... potraficie stworzyc takie cuda! wszystko jest logiczne, na swoim miejscu i wydaje się, że pasuje idealnie...

a ja ciągle mam mętlik, zupełnie nie wiem, czego chcę, jak się za to zabrać i jak będzie dobrze...

niby wiem, co chcę, ale nie wiem jak. wiem, że regał, że duży, ale nie wiem jaki dokładnie... ani jaki pasuje, ani jaki będzie funkcjonalny... musi mieć miejsce na wiele książek, chciałabym mieć podpórki do książek... w kształcie liter na przykład... albo jakiekolwiek inne... nie wiem, gdzie w garderobie chce miec wieszaki a gdzie półki. ale jak najwięcej rzeczy wykonanych własnoręcznie... tzn. niekoniecznie przeze mnie, ale takich, w które włożone zostało serce...

nie wiem, jak urządzić łazienkę, nie wiem, czy chcę okno duże czy małe... 

wiem już, że wiosną muszę pomalować kuchnie, położyć w niektórych miejscach płytki, bo tak będzie funkcjonalnie. odnowić stół i kupić przynajmniej dwa krzesła. Przydałby sie nowy piec...
wiem też, że przedpokój jednak powinien być jasny, więc też go przeba przemalować, powieszę dużą białą lampę. marzy mi się wieszak stojący, taki w starym stylu - szkoda, że ceny bywają kosmiczne... wstawię też ławę do siedzenia. i drewnianą szafeczke na klucze. koniecznie! i koszyczek na listy i rachunki... Trzeba zrobić wykończenie przy schodach, bo straszy!

Marzę o ziołach w kuchni, najlepiej w takich metalowych wiaderkach... albo w ozdobionych decou doniczkach... a za oknem kwiaty w drewnianych skrzynkach. i na pewno przy huśtawce posadzę maciejkę... żeby pięknie pachniała! a ostatnio oglądając blogi postanowiłam, że i dla lawendy znajdę miejsce...

a z czasem pomaluję drugi pokój, wstawie tam tylko dwa łóżka, stół i wielkie biurko, które łączy z sobą szafę, regał i miejsce do pracy - wytwór mojego taty.  i będzie idealny pokój na weekend dla przyjaciół :)

mam tyle marzeń... mam nadzieję, że uda mi sie je kiedyś spełnić...


wspomnienie lata...


przesiedział na mojej dłoni całkiem długi kawałek drogi... pewnie był zmęczony...

potem nasze drogi się rozeszły ;)

piątek, 15 października 2010

koszmarny czas

jest piątek. poczatek weekendu. jestem padnięta. miałam zafarbować włosy, ale nie mam siły - może jutro. Jutro, po wycieczce do biblioteki, po zakupach, po pieczeniu ciastek...

sobota - porządki, przygotowanie do tygodnia. 

maaatko, jak mi się nie chce. 

kupiłam dziś trzy książki. nie będę miała czasu, by je czytać. masakra. 

w tym tygodniu znowu nie zobaczę się z Tomaszem. nie mam siły nawet zostawiać komentarzy... więc tylko obserwuję...

buziaki!

czwartek, 14 października 2010

stempelki od Zuzy

dostałam wczoraj paczkę z zamówionymi stempelkami od Zuzy, autorki tego bloga
Kolejny blog, w którym odnalazłam cuda... a może nawet inspirację... 

stempli chwilowo nie mam jak Wam pokazać, ale to nadrobię... 

a oprócz zamówionych był dodatkowy stempelek, magnesiki i filcowy motylek i serduszko...


i mam takiego czadowego motylaska :)

środa, 13 października 2010

Prezent od Ewy

wracam sobie do domku wieczorem, a na biurku leżą koperty...

wiecie jak mi wtedy serducho wali...? tak mam z niespodziewankami! 

a w środku... wygrana z candy u Ewy, na blogu Srebrne Szydełko! świetny blog, bo u Niej ciągle jakies cudowności... chyba poszukam szydełka i nauczę sie coś dziergać :D

a w środku były te kolczyki, srebrne z purpurowym agatem (nie znam się, ale tak wyczytałam na Jej blogu):


piękniste, nie?

Mama mi już zwinęła na jutro, ale ma swoje święto to niech się cieszy!
w piątek będą moje :)


a oprócz kolczyków wypadły mi kulki... różne i różniste i takie inne przydasie biżuteryjne!

w takich sytuacjach zachowuję się jak szczęśliwe dziecko! ale co tam :)



dostałam też drugą paczkę, w której było kilka stempelków, które ostatnio zamówiłam, ale o tym jutro :)

buziaki! i kolorowych snów!



aaaa, a znacie taki wierszyk:

dobranoc, skoczki na noc, 
karaluchy pod poduchy
a szczypawki do zabawki
jak Was będą gryźć
proszę do mnie przyjść
mieszkam na ulicy Pif-Paf
pod numerem nie traf.

Pierwsze w lewo pod schodami
mieszkam razem ze szczurami



czy jakos tak...
nie umiem sobie przypomniec i mnie męczy!!!

kawałek nowego obrazka


kawałek kolejnego obrazka...
zaczęłam już tydzień temu, ale jakoś porzuciłam w kąt...

chwilowo nie mam weny do niego...

musi poczekać na swoją kolej...

wtorek, 12 października 2010

obrazek z krzyżyków



tak własnie wygląda mój obrazek...

zdjęcie zrobione szybko po skończeniu...

i nigdy nie wiem, co dalej...



a wcześniej już zaczęłam inny... ale o tym kiedy indziej, bo podróżowałam cały dzień dzisiaj, obskoczyłam urodziny i padaaam! a rano zajęcia a potem spotkanie z przyjaciółką i wieloletnią współlokatorką :D 

poniedziałek, 11 października 2010

Niespodzianka od Kalisz Made

wygrałam candy i Kalisz Made, a właściwie wylosowałam nagrode pocieszenia... ponieważ do wygrania była torebka, spodziewałam się, że nagrodą drugiego stopnia będzie jakiś drobiazg.

i z takim przekonaniem rozrywałam kopertę, w której znalazłam... torebkę!

gdybyście zobaczyły jaki odtańczyłam taniec radości przez całe mieszkanie nie uwierzyłybyście ile naprawdę mam lat! 

Zdjęcie nie oddaje całego jej uroku, ale fotograf ze mnie marny... no i cały czas odkładam na porządny aparat! 



i wiecie... od dawna na taką własnie torbę poluję! dokładnie taki wzór!
i jescze moje kolory! 

Asiu, dziękuję Ci baaaaaardzo!

a Was zapraszam na Jej bloga. Naprawdę warto!!!

niedziela, 10 października 2010

w sprawie wzorków


gdyby ktoś miał ochote na jakies wykorzystane przeze mnie wzorki to bardzo chętnie się podzielę...
w ogóle mam dość dużo wzorków, gazetek tez w wersji komputerowej... więc w razie czego piszcie :)


mój adres:

zainspirowana.katka@gmail.com

Nagroda od Kokardeczki

Wygrałam cadny u Kokardeczki, takie właśnie piękne kolczyki :)


tak wyglądał mój szczęśliwy los...


a teraz Kokardeczka ogranizuje kolejne candy, serdecznie Was na nie zapraszam... bo można wygrać naprawdę śliczne kolczyki! a poza tym to naprawdę fajne miejsce :)


ja chyba juz nie mogę próbować szczęścia w tym candy... swoją szansę miałam... 

buziaki w ten niedzielny poranek!

sobota, 9 października 2010

krzyżykowa parka

długie spanie... poranna kawa... spotkanie z przyjaciółką... piękne paznokcie...

a wieczorkiem kolejna kawa i postanowienie, że coś zrobić trzeba!

nie mam aparatu chwilowo, więc zdjęcia nie będzie, ale taki wzorek mam gotowy :)


to jednak daje tyle radości :D

piątek, 8 października 2010

dziewczyna z motylami we włosach...


Przybyło mi trochę głowy z motylami...

nie żeby dużo, bo jakoś nie mam serca :(

ale ono wróci! tylko niech zima przylezie...
wtedy będę się bronić przed zimnem z kanwą na kolanach...


wzór jest nieco pokombinowany, bo oczywiście się pomyliłam w kilku miejscach, a jak się zorientowałam to już było duzo do prucia... no i jakby mi się nie chciało...

tak. jestem leń.



a efekt ma być taki:



takie tam ;)

nie jest tak, że nic nie robię...

mam krzyzykową parkę w odcieniach szarości...
a wczoraj znalazłam inny wzorek. myślę, że taki szybki....

bo ja nie cierpię czekać!
chciałabym od razu widzieć efekty, a to sie tak nie da...

zrobię dziś zdjęcia tego, co mam! i udowodnie, że się nie obijam az tak...

szukam kanwy w taśmie, takiej waskiej, ale u mnie chyba nigdzie nie ma! w trzech miastach szukałam i nic. okropne :(

piję sobie kawkę... oglądam Wasze blogi...
jestem uziemiona od jakiegoś czasu i na jakiś czas w domu...
rodzinka cała wybywa już dzis a ja zostanę sama...
to może coś stworzę :)

poniedziałek, 4 października 2010

rogaliki z czekoladą


Przejrzałam dziś mnóstwo kulinarnych blogów przy porannej kawie... To niesamowite jakie tworzycie smakołyki...

ja ugotowałam dziś zupę. ogórkową. wedle życzenia domowników. Nieco za gęsta wyszła, ale babcia uratowała sytuację ;)
To była moja pierwsza prawdziwa zupa! nie z kostki tylko najprawdziwsza...

i ta radość :D


ale przeglądając blogi uznałam, że marzy mi sie być matką polką, taką dobrą panią domu... z pachnącym ciastem zawsze gdy wpadną niespodziewani goście...

Dlatego, gdy wróciłam do domu z zajęć zabrałam się za robienie rogalików z czekoladą.
Ok, są troche oszukane, ale takie na szybko, a od dzisiaj sprawdzone!

Zaraz przepis dołączę do swoich zapisków!
wiecie, że pyyycha?

w piątek mam wolne to zrobię sobie do porannej kawy...
tylko muszę dopracować kształt... bo niestety wyszły niekoniecznie księzycowo-rogalikowe...

a u Was wszystko smakuje i wygląda. u mnie chwilowo tylko smakuje, ale dojdę do wprawy :D



zdjęcie nie jest moje - znalezione na necie. te też nie są idealnie rogalikowe... to moze nie jest ze mną tak źle ;)

niedziela, 3 października 2010

sklepiki z cudami własnej roboty

wyczytałam ostatnio wiadomość, że powstał nowy sklepik Kolorowe Zacisze - tutaj można pooglądać zdjęcia... jednak Mietków, gdzie mieści się sklep nijak nie znajduję sie na żadnej trasie moich podróży... 

stąd moje pytanie... czy podobny sklep znajduje sie gdzieś na śląsku? Jakieś Katowice, Bielsko, Sosnowiec... albo jakieś okolice...?

pytam o sklep z cudami wytworzonymi własnymi łapkami, albo taki, w którym można nabyć rzeczy potrzebne by cuda takie tworzyć...

wiecie coś?

dłuuugi dzień... i wygrane candy

mam ostatnio problemy ze spaniem... a wczoraj miałam jeszcze większe, bo ostatnie dwa dni spędziłam z moim mężczyzną i jakoś tej nocy moje małe łóżeczko wydawało mi się niesamowicie ogromne, jakbym się zgubić w nim miała... i przytulić się nie było do kogo...

za to dziś Tomasz odstawił jakąś szopkę zazdrości, bo nie odpisałam na smsa w odpowiednim czasie...

a ja zajęta byłam skręcaniem komody z części, skręcaniem łóżka z części, zamiataniem, myciem podłóg, robieniem porządków w moich papierach - oj, nielada wyzwanie! burdel okropny - a potem układanie tego, przestawianie itd. Potem poszukiwałam stołu i znalazłam, śliczny... ma podstawę po starej maszynie do szycia :)

zmierzyłam jakich potrzebuję zasłon i firan. i jakiej wielkości chcę szafkę pod okno i regał...
przewoziłam też taczką drewno, trochę je układałam, parzyłam kawę i podawałam co się dało.

pokazałabym Wam zdjęcia, ale nie opanowałam jeszcze sztuki zgrywania ich z telefonu :)


no i wygrałam Candy... wiecie jaki szok... zaglądam sobie spokojnie dla świętego spokoju, bo przecież po takim dniu nie liczę już na nic... a tu... najpierw bezokazyjne candy u Ewy, gdzie wylosowałam przepiękne kolczyki z agatem! trzy razy sprawdzałam, czy to na pewno ja!!! ale ja!
podskoczyłam ze szczęścia, pomknęłam po herbatkę, bo od razu zachciało mi sie żyć. i z kubkiem wróciłam do komputera by skupić się na kolejnych notkach, wpisach, zdjęciach i Waszych tworach, aż dotarłam do bloga Kokardeczki, u której też wylosowałam kolczyki!!!!

tyle szczęścia jednego dnia...

a teraz daję Wam buzi w czółko i idę spać, bo jutro muszę wstać wcześnie jak nie wiem co...


piątek, 1 października 2010

PseudoFelieton - Barwne zakupy


Typowa kobieta potrafi cały dzień spędzić w ramionach sklepów, biegając, przymierzając, zdejmując i ubierając. Według tego stereotypu nie jestem kobietą ani typową ani prawdziwą. Zakupów nie znoszę! Możliwe, że jest to wina moich rozmiarów, które nijak nie pasują do typowych, czy nawet ogólnie przyjętych za odpowiednie w konkretnym wieku. Stąd brak ciepłych uczuć z mojej strony do sklepów, ciuchów i rajdów między wieszakami…

W moim kalendarzu jednak pojawił się zapis wielki i kolorowy: wesele. Nie, nie z powodu radości te kolory i rozmiary – rzecz w tym, by nie zapomnieć o nim, a to mi się mogło przydarzyć… Coraz mniej kartek dzieliło mnie od tego przeklętego – z powodu braku kiecki – wydarzenia. Z racji umykającego czasu mój mężczyzna postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Nie, żeby on uwielbiał zakupy, ale jako Jego Kobieta miałam olśniewać. Mnie na samą myśl o olśniewaniu łzy napływały do oczu, gdyż wiązało się to z kreacją, butami, torebką, fryzurą i makijażem.

Nie będę tu przybliżać mojej ulubionej fryzury – coś między roztarganą miotłą a drzewem, w które pieprznął piorun, makijażu – korektor, odrobina pudru i tusz, a i to z wielkim bólem, nie mówiąc już o wygodnych butach, których w rozmiarze 35 na szpilce kupić się po prostu nie dało!

Ale z racji tego, że mój mężczyzna nie posiadał garnituru, w którym mógłby towarzyszyć swej olśniewającej wybrance – że niby mnie – musiałam na zakupy jechać. Szwagierka wybrała się z nami na poszukiwania sukienki… z nią miało mi być raźniej. Nawet się cieszyłam, do momentu kiedy wpadła jak burza do pierwszego sklepu i nie ominęła żadnego z kolejnych, dotykając chyba każdego wieszaka.

Spacer po centrum handlowym trwał ponad trzy godziny. Garnituru jak nie było tak nie ma… Sukienki też. Szwagierka w drodze powrotnej – a wracaliśmy po śladach – odwiedzała kolejny raz te same sklepy (ratunku!). W końcu pojawił się ostatni sklep na trasie, oczywiście usłyszeliśmy „jeszcze tylko tutaj wejdę” , a ja o mały włos nie rzuciłam się z pazurami na pierwszą lepszą osobę, nie zaczęłam też wrzeszczeć, ani nie położyłam się na posadzce uderzając w nią piąstkami… Co oczywiście uznałam za wielki sukces stwierdzając, że do drzwi wyjściowych jest tak blisko, że jeszcze to zniosę, więc podreptałam za Szwagierką.

Znalazłam ją stojącą przy sukience, gdy zastanawiała się właśnie czy ją przymierzyć, czy może nie… Policzyłam do dziesięciu. Strach mnie obleciał, że zanim ona podejmie decyzję ja zapuszczę korzenie albo, co gorsza, gdy dojdziemy do samochodu ona postanowi się jednak wrócić. Złapałam kieckę w odpowiednim rozmiarze i popchnęłam ją w kierunku przymierzalni. Wlazła, poszamotała się, krzyknęła, że wygląda jak Alicja z Krainy Oz – pokiełbasiły jej się bajki, ale nie chciało mi się przedłużać tej chwili pod przymierzalnią. W kiecce rzeczywiście prezentowała się średnio, więc zaczęła się z niej wydostawać krzycząc do nas, że ona to by jednak chciała” taką prostą, czarną, ołówkową sukienkę”…

Kiwnęłam głową ze zrozumieniem, czego nie mogła zauważyć, ale Mój Mężczyzna Bez Garnituru nachylił się do mnie mówiąc: „Ołówkowa to chyba taka szara raczej…?!”

Warto było pomęczyć się na tych zakupach dla nowej definicji ołówkowej sukienki…
Z nową anegdotą pojawiłam się u rodziców na niedzielnym obiedzie. Opowiedziałam wydarzenie rodzicom licząc na zrozumienie i nie przeliczyłam się. Tata oburzony stwierdził: „Jak to szara?! Ołówkowa to taka chyba grafitowa…”

Cóż… może rzeczywiście niech faceci ograniczają swoje barwne zdolności do szesnastu kolorów… dla dobra narodu.