niedziela, 27 lutego 2011

Candy

Kochani Moi...
do poniedziałku do północy można zgłaszać się do candy...
zaskoczyła mnie ilość chętnych! jesteście cuuudowni po prostu :)

jednak z pewnych względów chciałabym Was bardzo przeprosić i przełożyć losowanie na środę...
jest szansa, że wyniki będą 1 marca, ale bardzo nikła, w związku z tym wolę uprzedzić o opóźnieniu...
sama nie lubię, gdy wyniki nie są ogłaszane terminowo, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie...


NA CANDY ZAPISYWAĆ MOŻNA SIĘ POD TYM POSTEM! KLIKNIJ!

dziękuję bardzo za głosy w konkursie :)


żadnych aktualnych zdjęć nie mam...

buziaki!
do wieczorka... kiedy już będę w domu...

piątek, 25 lutego 2011

nowy stary koszyczek

Pokazujecie na swoich blogach jak przerabiacie różne rzeczy... i mnie zżera zazdrość...
ale jak się uprę to... no wiecie, zapominam, że nie umiem :D

więc dorwałam koszyczek. w tych kolorach mi nie odpowiadał...
a jest dobry na tusze do rzęs, korektory i takie inne do łazienki...




więc pozbawiłam go tego pomarańczowego i przemalowałam.
tak jak Wy to robicie...
nie jestem do końca zadowolona, ale coś pomyślę może jeszcze...


ten niebieski kolor jest tylko chwilowy... myślę, że ostatecznie wyląduje tam jakiś brąz albo beż...
i może szerszy.... a nie w dwóch rzędach...

sama nie wiem, czy o to mi chodziło... :D

znośnie jest?

czwartek, 24 lutego 2011

Tysięczny komentarz...

no i tysiąc magiczny przekroczony... czekamy na drugi?
poniżej dowód... niestety samego tysiąca nie złapałam, żeby tak elegancko Wam pokazać... no niestety...
ale fotka udowadniająca jest...



Autorkę komentarza proszę o kontakt... :)
zainspirowana.katka@gmail.com


dziękuję głosy oddane na zdjęcie!
Szczególnie AniDębskiej :*
tego się nie spodziewałam!!!
cudowna jesteś...
mam już zaszczytne siódme miejsce ;) hehe

pod koniec przyszłego tygodnia zaczynam jazdy... więc strzeżcie się... mieszkańcy okolic!

Konkurs

Wyczytałam info o konkursie... nagrodą są książki, a więc łakomy kąsek... 
tym bardziej, że książki kupuję rzadko, a tu taka okazja! 
wieczorem roztoczyłam piękną wizję, jak to wspomnę o konkursie na blogu, a Wy będziecie na mnie głosować, co pomoże mi wygrać, wyczytać książki i wysłać je w świat, jeśli ktoś z Was zechce je przeczytać... 
i ta wizja miała mi pomóc namówić Tomasza, aby wyszukał fotkę, którą chciałam i odrobinę ją ugładził...
długo nie musiałam się nawet prosić... i oto fotka jest!

głosować można na mnie TUTAJ...

tylko co z tego, skoro trzeba mieć profil na FOTCE.
taki psikus... :(
jakoś wątpię, aby któraś z Was takie konto miała... ale może Wasze dzieci?
może one znalazłyby chęć by raz dziennie kliknąć :)

a jak nie to trudno... :D




to moja fotka...
zrobiona w czasie wakacji, siedziałam przed domem, mieliśmy grilla, wszyscy się zajadali pysznościami, a ja wolałam książkę... kolega zrobił mi zdjęcie przez okno :)

czytałam wtedy Szwaję... no i jakoś od jej książek nigdy nie potrafię się oderwać... 
wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy książki mi brakło... niestety :(



środa, 23 lutego 2011

Paczuszka od Cranberry

porządniejsze zdjęcie panny z motylami... :)
idzie mi to opornie... 
muszę się nauczyć nosić okulary, bo inaczej oczy mi padną całkiem!
cóż... prezentuje się to tak:


dostałam dziś paczuszkę od Cranberry...
Monika, dziękuję!!!!

a w paczuszce takie cudo :)


ptaszeczek, w którym się zakochałam od pierwszego wejrzenia...
i Monika powiedziała, że po naradzie z nim zdecydowali, że do mnie pofrunie :)
ma magnesik...
cudny! 
chyba zacznę żwawiej szukać lodówki ;) hehe


a do tego mydełko...
pachnące tak niesamowicie, że wsadziłam nos do opakowania i nie mogłam wyjąć :)
cudo!


i razem.
nie mogłam się zdecydować...
pół dnia macałam te prezenty...
i nie mogłam uwierzyć, że to moje :)



coś czuję, że czeka mnie zabawowy marzec...
jedną imprezę urodzinową ja muszę zorganizować...
a dziś właśnie dostałam zaproszenie na dwudziestkę :)
chciałabym mieć dwadzieścia lat i nadal mieszkać ze studentami... ah!

wtorek, 22 lutego 2011

nadal ptaszkowo...

dzień był długi...
właśnie popijam koktajl, który zrobiła moja siostra. piję już któryś raz i jest pyszny...
ale wyczuwam jedynie banany... ona mówi, że to dietetyczne jest... 
no i wmawia mi, że jest tak dużo rzeczy, których świadomie bym nie wypiła...
uważam, że kłamie...


nadal jest u mnie ptaszkowo...
siostra mi dziś upolowała mulinę...
ptaszki te pojawiają się ostatnio na różnych blogach (niestety nie wiem, gdzie był najpierw... na pewno u ABily )
no i troszkę podpatrzyłam...


jeden wydawał mi się malutki... więc sobie wymyśliłam, że będą trzy. w różnych odcieniach brązu...
jak myślicie...?
czy może jednak trójkami się kiepsko prezentują?



***

zajęć dziś miałam masę...chociaż właściwie nie... ale do późna...
mam do zrobienia chyba ze cztery prezentacje :/
no i przy zajęciach z jakimiś animacjami w tytule padło zadanie, żeby wylosować przedmiot i o nim przygotować wystąpienie... skąd przedmiot pochodzi, do czego służy, czy kiedyś był używany inaczej, albo go nie było itd...
i to w dwóch formach... dla dorosłych i dla dzieci...
wysyłam więc moją Przyjaciółkę, aby wylosowała coś godnego uwagi, bo ja to ręki nie mam. ona też. i właściwie to wiedziałam. głupia byłam, że ją wysłałam!
no i moja Przyjaciółka wylosowała: TABLETKI ANTYKONCEPCYJNE...
ludzie sobie spokojnie losowali KSIĄŻKĘ, OGIEŃ... no mogło być przyjemnie, a tu taki psikus...

nie miałyśmy sił, żeby rozpaczać, więc płakałyśmy ze śmiechu...
Ona tylko pytała, czy nie będę migrować z jej grupy... no ładnie...
no i wiecie jak to w takich przypadkach, nawet szans nie ma na to, że ktoś się zlituje...
już chciałam powiedzieć, że ona nieupoważniona była do losowania i zażądać kolejnej próby...
ale przystanął przy nas kolega mówiąc z żalem, że słyszał, że my takie fajne wylosowałyśmy... i że on nam tak zazdrości, bo to takie ciekawe... a on ma takie nudne SZTUĆCE...
prawie podskoczył z radości jak powiedziałam, że się chętnie zamienimy :D


no i problem z głowy :D

motylowa panna


zdjęcie jest fatalne. wiem. koszmarne po prostu.
ale ktoś mi schował aparat! złośliwiec jakiś...
jutro wrzucę lepszą fotkę. może będzie już coś więcej...
całkiem sporo nadziubałam jednak...
zobaczymy co będzie dalej... mam jeszcze dziury w niektórych miejscach, takie nieplanowane ;)
jakoś mi umknęły fragmenty... ale to na koniec.
pewnie mam dziwny sposób, bo podejrzewam, że powinno się działać w jednym miejscu, a nie trochę z lewej, trochę z prawej... no ale jakoś tak mi wygodniej...

cały czas się zastanawiam, czy nie dodać gdzieś koloru... jakiś turkus albo coś... w motylich skrzydłach na przykład... ale nie wiem...
jutro muszę skoczyć do pasmanterii... kończą mi się zapasy...


oprócz tej głowy zdziałałam dziś dwie kwiatowe brochy na mokro i kilka kulek do korali ;) takich bardziej optymistycznych...

pierwszy dzień przeżyłam. nieco go sobie skróciłam, przyznaję ;)
jutro będzie gorzej, ale mam ciekawą książkę, tzn. nie wydawała się taka, ale zaczęła mnie wciągać :)

co do mojej Babci, to i owszem, jest zarąbista - i dokładnie tak mówi! Tomasz nie mógł się przyzwyczaić, że potrafię zapytać ją czy czai...a ona czai i kuma ;) czasem używa takich słów, że sama potrzebowałabym słownika slangu :D
no ale one tak wszystkie mają... te głuche też ;) aparatki...

kiedyś siedziały wszystkie cztery (Babcia i jej 3 siostry, w tym 2 głuche) u Babci na kawie. Byłam wtedy w liceum i chciałam się z niesłyszącymi ciotkami umówić na kawę, bo jedna mieszka daleko i akurat była u nas, więc była okazja. ale żaden termin nie pasował, bo wiadomo jak to przed maturą... w końcu gdy już wychodziły odwróciłam się plecami do babci (bo ona wagarów nie popiera ;)) a twarzą do głuchych ciotek i ruszając ustami powoli bezgłośnie mówię: To ja jutro wpadnę do was na wagary na kawę, mogę? będziecie w domu?
na co ciotka zupełnie głośno odpowiada: jasne, wpadnij na wagary, będziemy!
no i mnie wsypała ;)

ale z nimi to tak zawsze... jak byłam mała i coś nabroiłam to tłumaczyłam Ciotce, żeby nie mówiła rodzicom...
wyglądało to tak, że stałam naprzeciwko niej i  mówiłam powoli i wyraźnie, machając rękami i kręcąc głową i po dłuższym czasie pytałam: ZROZUMIAŁAŚ?! na co Ciotka kiwała głową, mówiła TAK, odwracała się plecami po czym kręciła się na pięcie z powrotem w moją stronę i pytała: CO?!
zwykle po 20 minutach machałam ręką i poddawałam się... no bo ileż można... to już wolałam jakiejś bajki nie obejrzeć ;)

poniedziałek, 21 lutego 2011

gadu gadu nocą...

koniec.
jutro czas wrócić do normalnego życia. 
koniec spania ile się chce, picia kawy w żółwim tempie...
od jutra znowu obowiązki.
i budzik rano.... o rany!
i budzika nie nastawiłam... ale by było!

przyjaciółka poinformowała mnie, że wyznaczyła datę ślubu...
szok! ale się cieszę :)
we wrześniu zaliczyłam wesele, w maju kolejne, w sierpniu chyba nawet dwa...
i trzy w planach, tylko data jeszcze nie jest oficjalnie ogłoszona...
a ja taka niezabawowa jestem...
hahaha

chyba na kurs tańca się zapiszę... 
chociaż Teścia nie podeptałam i mówi, że wywijam ;)
to chyba nie jest tak najgorzej, albo on był tak znieczulony...


***

pojechałam  ostatnio do babci (ok. 65 lat) i ona mnie pyta:
- jak się pisze "hej"?
-przez samo h
- a "hola"?
- też przez samo
- a "hula"?
- no też...
- to co się pisze przez "ch"?
i tu nasuwa mi się skojarzenie...
- bym Ci powiedziała... ale tu dzieci są..

na co wtrąca się jej starsza siostra (ponad 70 lat)
- poważnie?! kurcze! to bym błąd na murze zrobiła!

i wyobraźnia podsuwająca mi ciotkę piszącą na murze.... powaliła mnie!

***


ptaszki się Wam spodobały to pokazuję je w całej okazałości ;)
na nieco podniszczonym pianinie, ale ono wiekowe jest i w jego wieku już wolno być podniszczonym...
szczególnie jak się miało bliskie spotkania z kilkoma dzieciakami (ja, moje rodzeństwo i kuzyni, bo podejrzewam, że nasi przodkowie obchodzili się z nim delikatnie)


panna z motylami się rozrasta aczkolwiek powoli... i przyznaję, czasami olewam wzór i lecę z wyobraźni ;)
ale ten cholerny wzorek jest taki, że powinnam robić 4 krzyżyki w jednej kratce... tzn. tak zrozumiałam z rozpiski pod wzorem... no to chyba rozumiecie, że szlag może człowieka trafić :D


Na candy zgłosiło się ponad sto osób... ponad 140 już chyba...
a spodziewałam się dziesięciu... tzn. bardzo chciałam, żeby chociaż 10 osób się zgłosiło...
94 obserwatorów... to też miła liczba...
nie spodziewałam się, że blog da mi tyle radości :)
dzięki Wam oczywiście :)

niedziela, 20 lutego 2011

łapanie komentarza :D

wróciłam do mojej głowy z motylami i znowu dziubię krzyżyki.Tomasz mnie męczył, że nigdy tego nie skończę - i czuję, że tak może być... ale się postaram...
miałam w planach skończyć przed przeprowadzką, ale chyba chciałabym wprowadzić się szybciej ;) hehe

cały dzień rozwiązuję testy na prawko... idzie mi jako tako. ale będzie coraz lepiej. mam tydzień, żeby dojść do perfekcji ;)

oglądam często Wasze blogi i podziwiam, że macie tyle wejść... w tysiącach liczone... i cóż... nawet nie zauważyłam, że i mi stuknęła spora liczba... :) na łapanie za późno...
ale... niedługo okrągła sumka komentarzy się trafi...
może jakieś kolczyki dla okrągłego komentarza, co Wy na to?


i zdjęcie ptaszka. jednego z dwóch...
niestety, należą do mamy...
i jeszcze dwa serducha ma. śliczne.
a raczej ich nie docenia...
muszę na nie zapolować :D



mam w pamięci kilka przesyłek, które muszę do Was wysłać... dajcie mi jeszcze chwilę, bo nadal każde wyjście z łóżka doprowadza do zwielokrotnienia objawów choroby... a ja od poniedziałku muszę funkcjonować normalnie... i znowu całe dnie zajęte...
a jakoś nie mam kogo wysłać na pocztę... wybaczcie...

sobota, 19 lutego 2011

kolczyki i filiżanusia

Znowu się chwalę  prezentami, które już jakiś czas temu dostałam... a nie miałam jak zrobić fotek. albo zwyczajnie nie umiałam zwlec się z łóżka...
Od Dysiaka serwetki i prześliczne kolczyki! nie umiem się z nimi rozstać!
dziękuję!!!!

I filiżanusia z bloga Niczego Sobie, na który nie mogę się napatrzeć! tyle pięknych rzeczy.... ah!




Myślę, że genialnie się z niej będzie piło herbatkę parzoną w czajniczku, który niedawno dostałam... :)

Pracuję właśnie nad koszyczkiem na kosmetyki do łazienki... był ohydnie żółto-pomarańczowy...
a ja chciałam biały. Na razie efekt mnie jeszcze nie zadowala, ale pracuję nad tym ;)
mam nadzieję, że w końcu osiągnę odpowiedni efekt...

może wieczorem uda mi się stworzyć coś ciekawego, czym będę mogła się pochwalić...

a co do maili w sprawie candy - wysyłałam je tylko do osób, które nie posiadają bloga!
więc jak ktoś nie dostał to się nie martwcie... ;)
choć oczywiście do każdego chętnie bym wysłała takiego maila, ale wolę oglądać blogi ;)
buziaki!


muszę kiedyś obfocić moje ulubione kubki i kubeczki i filiżanusie :)

środa, 16 lutego 2011

przemyślenia... takie tam :D


leżę w łóżku. internet nawala więc łatwiej mi się leczyć spokojnie...
prawie cały dzień przespałam.
a potem wpadł niespodziewanie mój mężczyzna donosić mi herbatkę i przynosić kanapeczki...



mam problem z Candy...
zgłoszeń ogrom... a ja już na początku uznałam, że chcę poznać wszystkich.
zaglądam na blogi - każdy! choć nie zawsze zostawiam ślad...
w związku z tym wysyłałam do wszystkich maile, jeśli zostawili adresy...
no i sporo osób odpowiedziała na nie.
ale część nie...

całe to zamieszanie z tego powodu, że chciałam dostosować nagrodę do zwycięzcy...
wiadomo, że nie każdego to samo ucieszy...

ale teraz już mam mieszane uczucia... 
może przekombinowałam jednak...?

wtorek, 15 lutego 2011

Walentynki nadal trwają :)

 Walentynki nie powinny trwać jeden dzień. Stanowczo.
365 dni to chyba odpowiednia ilość dni... nooo powiedzmy 360... albo chociaż 300...?

Jeszcze wczoraj ciachowe serducho...


i lizakowe też! aaah! jak ja kocham lizaki ;)


no i kwiaty...




a to już dzisiejszy prezent. Od Alicji.
Nie spodziewałam się takich ilości!


a do tego było piękne serduszko...
już myślę, gdzie będzie mu dobrze...


Ja prezentów dla Alicji i dla Jagodzianki nie mam gotowych jeszcze. ale chwilowo nie wyłażę z łóżka i mam problemy z tworzeniem ich...
myślę, że na początku przyszłego tygodnia będę sobie musiała zrobić wycieczkę na pocztę. oby mi się udało!



a co do ciasta... moja siostra upiekła je swojemu facetowi, więc nawet ja nie miałam okazji spróbować...
w związku z czym mnie również ślinka ciekła... a Tomasz powiedział, że nawet się nie spodziewał, że ja mogłabym dla niego zrobić coś takiego. złośliwiec!


aha! i zapisałam się do zabawy podaj dalej... ciekawe co z tego wyjdzie...
zawsze się boję, że to, co mogę zaoferować komuś może mu się nie spodobać... :(

poniedziałek, 14 lutego 2011

prezenciory na nieobchodzone święto ;)

z okazji walentynek... hmmm moja siostra upiekła tort. w kształcie serca...
żadna fotka nie wyszła! fatalny jestem fotograf :D
to jedno nadaje się do publikacji - ale nie widać, że to serce...


najpierw przyjechał pan z paczuszką...
a w środku czajniczek.
walentynkowy.


do zakochania :)


a potem pani listonoszka wpadła z paczuszką...
nie spodziewałam się takiej sporej paczuszki...


a w środku i kwiatuszki i roślinki i grzybki i esy-floresy
i wszyyyystko!


i tak się zaczęły dla mnie walentynki, których nie obchodzę :D
jakoś tak wyszło...

dziękuję baaaardzo!

a dla Was buziaki i dużo miłości

niedziela, 13 lutego 2011

na jedno kopyto

pomyślę jeszcze jak poprawić poprzedni obrazek.
rzeczywiście, mógłby być lepszy... tylko jeszcze nie wiem, jak to zdziałać ;)

weekend zajął mi Menszczyzna, więc nie było czasu na zbyt wiele tworzenia...
przed chwilą zmajstrowałam kolczyki.
dwie pary.


takie na jedno kopyto. fiolet. zieleń.
korci mnie jeszcze błękit i granat :D


długaśne są okropnie, ale moja siostra się cieszy!
bo ona takie uwielbia :)

i zaczęłam tworzyć pudełko :)
troszkę decou w końcu... tylko lakier potrzebuję porządny... bo ten co mam to niewydarzony jakiś...

sobota, 12 lutego 2011

obiecany wpis :D

to jest obrazek, który był wzorem do moich krzyżyków z poprzedniego posta.
wobec czego uważam go za zakończony :)


to tak dla jasności tylko...


dzisiaj dzień pod względem tworzenia leniwy... 
spędzam dzień z moim Menszczyzną ;)
zrobiliśmy wspólnie lasagne (Tomasz chyba nie uznaje spolszczeń... hmmm), choć On uważa, że wykonał 70% obiadu... no ok, wybrał się do sklepu. potarł ser, przytrzymał mi naczynie. Super :D
właściwie możemy uznać, że ja nic nie zrobiłam...

a mnie się tak chciało szpinaku!!!!
eeeeeh!
A ten mój "Chop" nie chce nawet spróbować! 
wszamałam naleśniki ze szpinakiem :D
jestem zadowolona i mogę iść dalej się obijać :D

Buziaki!

Wpis dedykowany.
Tomasz się buntuje, że nic tu o nim nie piszę... ah!

piątek, 11 lutego 2011

mój obrazek i prezenciory

Dostałam paczuszkę od Jjagnes  o czym już wspominałam, ale dziś dopiero mogłam zrobić fotki...

a więc dostałam takie czadowe pudełko! 
na moje drobiazgi...
i tę serwetkę dostałam!


i serwetki! 
a tak mi się marzyły właśnie serwetki... no jak na życzenie :D


i jeszcze jedną serwetkę...
tym razem kremową...
piękna! już wiem, gdzie znajdę dla niej miejsce :)



a teraz to, co udało mi się skończyć...
nie jestem zachwycona, bo strasznie ciężko było zrobić twarze.
koszmar. właściwie musiałam się ich domyślać... 
no i patrząc na całość widać błędy :(


to już drugi obrazek z tej serii... nie wiem, czy będzie jeszcze jakiś...
ale wiem, że znajdą swoje miejsce przy schodach...
mam tam taką półkę, postawie tam oba, obok siebie :)

tak sobie wymyśliłam...

czwartek, 10 lutego 2011

wydziubane...

zdążyłam jeszcze przed chorobą...
okropnie męczące, bo ze zdjęcia, a nie ze wzoru...
no i oczywiście nie trzymałam się dokładnie pierwowzoru.
jakoś nie umiem być tak dokładna...

ptaszorek.
nie wiem, czy ten, którego szukałam... ale fajny :)



jeszcze nie wiem, czy zostanie u mnie, czy odleci :)
ostatnio dostałam kilka maili i moje maleństwa gdzieś poleciały w świat...
to też fajne :) bardzo miłe...

a teraz wracam do łózka.
bo po prostu paaaaaadam!
buziak!
tylko się nie zaraźcie!

środa, 9 lutego 2011

pirackie zamówienie :)

Dotarła do mnie paczuszka od Jjagnes. Ale nie miałam jej jak obfocić... jutro pokażę foteczki... 
przecudowna jest zawartość :) 

bransoletka na nowym tle... może takie tło będzie odpowiedniejsze ;D


Koleżanka napisała do mnie, że szuka kolczyków na prezent urodzinowy.
Kolczyki - super! czemu nie...
otóż... kolczyki miały byś pirackie!
jakie to są pirackie kolczyki?! ostatecznie czachy....
ale czachy... jakoś tak... nie!

no więc poszukiwania. znalazłam kilka wzorów.
no i się udało!

oto kolczyki:


i druga strona :D


bo nie umiałyśmy zdecydować - jak to baby - który chcemy wzór :)
potem długo kombinowałam jak to zrobić, żeby one były dwustronne. bo skoro już maja dwa wzory...

i stanęło na zamkniętych biglach. można je odwracać :)
Moja koleżanka była zadowolona bardzo... ale może ona nieobiektywna jest...
zobaczymy co powie obdarowywana...




co do wpadania w poezję... wpadłam już dawno...
mam na półce nawet tomik ;)
więc na ostrzeżenia za późno.

a wolę jednak swoją furtkę - www.furtka.com.pl
gdzie na forum jest też miejsce robótek, zdjęć, rysunków...

w poetyckim tonie...

Dziś na dobranoc nieco inaczej...
chciałam Wam pokazać co robię, ale zostawię to na jutro...




zasłużona

nie stanę na księżycu jako ostatnia
ani pomnika mi nie postawią
za uśmiech miłość życie
w szpilkach o zuchwałym numerze 35
nie znajdę końca świata
nie stworzę mikstury
na szczęście radość smutek
dobro i niszczenie zła


może tylko ludzi czasem spotkam
odpowiednich lub przeznaczonych


dla świata jestem warta
dwa grosze, wyplutą gumę owocową
źdźbło trawy skoszonej


dla niego


zostanę wariatką
na młodość


będę sklejać przekrojone pomarańcze










może ktoś przeczytał.
może się wypowie.
może pomyśli.
może...

wtorek, 8 lutego 2011

bransoletka w tle

w biegu powstała. z nudów.
dostrzegam pewne niedociągnięcia...
no ale jak na próbną jest ok.

nie umiem robić zdjęć :(

na kilku tłach... może choć jedno będzie dobre...

już nosiłam dziś. 
prezentuje się całkiem całkiem :D


jestem zadowolona :D
a co! trzeba być z siebie zadowolonym... czasami.

padło gdzieś pytanie o migowy...
to odpowiem.
Ciotki nie migają. czytają z ruchu warg, więc i ja tę zdolność opanowałam. jako jedyna właściwie.
cała rodzinka - mimo, że ciotki od dziecka nie słyszą - wydziera się tak, że pół miasta słyszy.
a ze mną bez głosu... mama zawsze się wścieka, że coś tak szemrzemy i nikt nic nie wie :D

Natomiast migowy... kaprys studencki. Po prostu kiedyś znalazłyśmy z koleżankami ogłoszenie i uznałyśmy, że możemy się czegoś ciekawego nauczyć zamiast oglądać seriale.
i tak sobie jeździłyśmy. i nawet zdałyśmy egzamin, więc chyba nie było tak najgorzej z naszą wiedzą :D
niestety nieużywana zanika... muszę zacząć powtarzać, bo w końcu zapomnę!

choć przed samym egzaminem nie umiałam wymigać daty urodzenia. SWOJEJ!
i migałam 1888 albo 2009 - bo chyba wtedy był egzamin!
albo 2088. masakra totalna! a jakby mnie zapytali o wiek, albo datę urodzenia rodziców to w ogóle bym odpadła, bo zanim ja bym się zastanowiła jaki to rok! masakra!

i powiem Wam jeszcze, że niesłyszące ciotki wcale nie pomagały. z nimi się gada inaczej, dużo się gestykuluje. i na egzaminie wewnętrznym w pewnym momencie zaczęłam do faceta migać jak do ciotek. no i oczywiście z migowym nie miało to nic wspólnego :D

znowu się rozgadałam... ah!

konik na biegunach :)

ten wzorek od dawna za mną chodził...
w końcu się za to zabrałam...

dodatkowo znalazłam zaczętą parkę... ale chwilowo nie mam ochoty kończyć...


zrobię sobie zawieszkę jakąś fajnistą :D


miałam dziś tworzyć ptaszorka, ale nie mam odpowiedniego wzoru...
widziałam gdzieś na Waszych blogach, ale nie umiałam dziś "znajdnąć"

więc konik był wprawką... a wzoru szukać będę dalej...
są ładne wzory, ale mi zależy na jednokolorowym...
no może jutro się uda... :)


chciałam Wam powiedzieć, że kochane jesteście...
wszystkie, które tu zaglądacie... chyba, że jakiś "menszczyzna" zagląda... a się nie ujawnia :)
dzięki!

poniedziałek, 7 lutego 2011

wyróżnienia i kilka postanowień

 AniDebska i Dysiak obdarowały mnie wyróżnieniami...
nie będę go przekazywać kolejny raz...
ale chciałam o tym napisać, bo to bardzo miłe, że ktoś mnie zauważa...
mimo, że nic szczególnego nie potrafię zrobić, bo przy niektórych blogach, które oglądam mogę się schować...

ale się nie schowam!


za to muszę zacząć kolekcjonować serwetki...
bo chciałabym się zabrać za decou, tylko wzorków brak...

i korci mnie, żeby powiększyć zapasy koralików...

ah, może jakaś mała wygrana w totka....?!

a jutro się biorę za krzyżyki. czas najwyższy.
niby głowę z motylami by trzeba było skończyć... 
ale chyba nie mam weny... niech poleży.
zacznę pewnie coś nowego...


dobrej nocy :)
buźka!

niedziela, 6 lutego 2011

"tfórcza" niedziela :)

jako, że wszyscy mi zazdrościli mojej grzechoczącej bransoletki...
musiałam zrobić podobną...
niebieska - ulubiony kolor mojej siostry...


zastanawiam się jeszcze czy dodać dyndadełka...
ale to pomyślę :)


i korale.
na życzenie koleżanki. 
pofruną do Krakowa :)



a teraz planuję pudełeczko z pieskiem... zobaczymy co z tego będzie :D