poniedziałek, 27 września 2010

książki i prośba do was...

słuchajcie, poszukuję książek wartych przeczytania... 

takich ambitnych mniej lub bardziej...

polowałam na "Spaloną żywcem" - podobno genialna książka, ale moja przyjaciółka sprzątnęła mi ją sprzed nosa... mówi, że pół już przeczytała... przeczytam to Wam opowiem...

a jak potrzebuję czegoś do połknięcia i przyjemności to czytam Monikę Szwaję. Dziś nad ranem własnie mi się jedna skończyła... teraz czytam jej opowiadanie, i poluję na "Zupę z ryby fugu" ale nigdzie nie mogę dorwać... :(

z takich ważnych to "Spóźnieni kochankowie" Whartona bardzo mi się podobała! Czytałam po nocach i momentami ryczałam... a potem połknęłam jeszcze jedną książkę jego... o listach wnuka i babci i wojnie... ale tytuł mi uciekł... wiem! "Nigdy, nigdy mnie nie złapiecie"
Też fajnie się czytało... ale "Ptaśka" zaczynałam już 3 razy i nigdy mi się nie udało przeczytać.
I "Historie rodzinne" też przeczytałam tego autora i też miło wspominam...

I z fantastyki: "Kraina Chichów" Carroll Jonathan - też było super...



polecicie mi coś?

niedziela, 26 września 2010

jesienne korale


mój mężczyzna spał a ja sobie stworzyłam...

dwa odcienie brązu i pomarańczowy... 

tak jesiennie :)

choroba faceta... i korale



mój Mężczyzna padł... prawdopodobnie kiedy czekał ze mną pół godziny na pociąg, który został odwołany... jakąś obniżoną ma odporność... bo mnie, o dziwo, nic nie jest...
więc zerwałam się bladym świtem, kupiłam leki, coś na śniadanie i tłukłam się 2,5 godziny... masakra!
herbatka, śniadanko, syropek, tabletki, witaminki do wypicia i teraz śpi...
a ja słucham Niemena - tzn. słuchał Tomasz, ale zasnął...
a ja wypiłam wielką kawę z mlekiem waniliowym, nawlekłam jesienno-rude korale i teraz przeglądam blogi...
fotkę wrzucę później, bo chwilowo nie mam jak zrobić... nawet mi się podobają :)

a z boku fotka korali, tych co w poście niżej... skończone, zaakceptowane. jutro wyruszą w podróż :)
do tego jeszcze organzowa broszka i dziś muszę skończyć kolczyki... chyba zrobię dwie pary, a co!

sobota, 25 września 2010

PseudoFelieton - A jednak najsilniejsza...



Słaba płeć, czyli kobieta oczekująca na swojego rycerza na białym rumaku, koniecznie w lśniącej zbroi (rycerz w zbroi, nie koń!) lub księcia z bucikiem, albo chociaż żeby ją obudził ze snu wiecznego pocałunkiem... Dla niektórych puch marny lub istota z wiecznym napięciem (przedmiesiączkowym, miesiączkowym i pomiesiączkowym też...!). Jej rola w społeczeństwie według mężczyzn często ogranicza się do matki i żony, bo kochanki już jednak niekoniecznie.

A jacy są faceci...?! Ale tacy prawdziwi, a nie rycerze i książeta, bo szanse na ich spotkanie są takie jak to, że złapiesz spadającą gwiazdę! Więc - tu zwracam się do kobiet - przykro mi, ale jeśli nadal czekacie na księcia, rozejrzyjcie sie też za bardziej realnym samcem.

Że różnice są wątpliwości nie ma, ale czy ta przepaść rzeczywiście jest tak głęboka jak głoszą plotki...? Porównajmy może kilka sytuacji, w których zachowania kobiet i mężczyzn są zupełnie odmienne...

Choroba. Faceci UMIERAJĄ! Im wystarczy katarek, kaszelek i 37 kresek na termometrze by jedną nogą znaleźli się na cmentarzu. A kobieta... łyka tabletki, witaminki, wypija herbatkę z cytryną, w biegu porywa szalik i pędzi do szkoły, pracy, na spotkanie.

Albo zupełnie inna sytuacja: co robią faceci, gdy się zgubią?! Jadą dalej... a ten budynek mijany 37 raz jest NA PEWNO zupełnie innym budynkiem, a 5 stacja benzynowa mijana po prawej stronie jest komentowana krótkim mruknięciem: "ale się ich namnożyło! Na każdym kroku stacja...", nie mówiąc już o towarzyszce wyprawy, która wysypki nerwowej dostaje, bo szybciej doszłaby na miejsce piechotą, a ciągłe zapewnienia: "kochanie, już wiem, gdzie jesteśmy, zaraz będziemy, to tutaj, niedaleko" tylko pogarszają sytuację, która powoli staje się śmieszna!

Nie wiem, czy muszę jeszcze pytać, co w takiej sytuacji robi kobieta... Zatrzymuje się przy PIERWSZEJ stacji benzynowej (nie czekając aż minie ją dziewiąty raz) i pyta o drogę...

I przykład trzeci. Ostatni. Pojawia się nowe urządzenie (komputer, mp3, DVD czy jakiś inny skomplikowany w obsłudze potwór). Kobiety zaczynają od przeczytania instrukcji lub chociaż mają ją pod ręką by w każdej chwili móc zajrzeć. I w ten sposób całkiem szybko tajemnicze dzikie urządzenie zostaje udomowione! A mężczyzna zabawę z maszyną zaczyna od wyrzucenia tej książeczki dla idiotów do kosza na śmieci i walczy na własną rękę. Przy składaniu mebli czy urządzeń w kawałkach zwykle kilka części zostaje... "na pewno zapasowe" mówi i wyrzuca.

Jeśli tyle różnic komuś nie wystarcza proponuje otworzyć oczęta i pokręcić głową w prawo a potem lewo w celu upolowania kobiety i mężczyzny a potem chwilę obserwacji.

Może słaba płeć wcale nie jest taka słaba... a może to nie o tę płeć chodzi...?!



piątek, 24 września 2010

pierwsze zamówione korale

pierwsze korale. powędrują na Mazury jeśli zostaną zaakceptowane... 

więc na razie jest opcja, że coś sie w nich zmieni... ale nie mogłam sie doczekać i musiałam je pokazać ;)


co myślicie?

wtorek, 21 września 2010

dla mojego mężczyzny




hmmm cóż... może kiedyś uwijemy...
a na razie... wiwat pociagi!

poniedziałek, 20 września 2010

wygrane Candy

wygrałam Candy u Fairlyttale :)

to taka ogromna radość jak coś sie wygrywa :) i potem to oczekiwanie... chyba zacznę molestować listonosza :D hehe



tutaj muszę przyznać, że świnia jestem okropna, bo wcześniej wygrałam candy u  Niki  i nie obfotografowałam wygranej!

proszę o wybaczenie... :(

a takie fajniste serwetki dostałam!


muszę chyba wrócić do decoupage'u... 

niedziela, 19 września 2010

i... po weselichu

oficjalnie zostałam synową ;)
hehe mimo że to nie mój ślub...

poszalałam z Tomaszem, nawet z "teściem" potańczyłam i, o dziwo, nie podeptałam go!
było cudownie... tak bez przesady, ale spodziewałam się tragedii jakiejś, a było ok.
Panna Młoda była prześliczna! 

napstrykaliśmy fotek, ale Szwagierka zabrała aparat na tydzień a zdjęć nie zgrała... :( no i muszę czekać...

poznałam wszystkie ciotki, wujków, kuzynów... i próbuję pamiętać kto jest kto :)

a 28 maja kolejne weselicho :D
o ile wytrwamy do maja ;)


faaaaaajnie było...
teraz trzeba odespać...

sobota, 18 września 2010

weselicho

jestem taka "nieweselna" - jak to powiedziala moja mama.
nie tańczę, nie lubię tłumów, a już najbardziej nie lubię jak nikogo z tego tłumu nie znam...
wesele Tomasza kuzynki...
jak przeżyję to Wam opowiem...

piątek, 17 września 2010

najcudowniejsi Przyjaciele na świecie

Muszę Wam zdradzić, że mam najcudowniejszych Przyjaciół na  świecie! 
To się tak na codzień wie, ale się o tym nie mówi... na szczęście Przyjaciele są tacy, że to wiedzą... 
Oni zazwyczaj są tacy cudowni dlatego, że wiedzą o nas wszystko lub prawie wszystko a mimo to trwają przy nas... 

Nie przeszkadza im, że jakiś czas temu robiło się masę głupot, bo akurat się zakochaliśmy, albo że w dzieciństwie miało się jeden ząb :D 
i znają nasze marzenia, skryte, takie o których się marzy by się spelniły, ale są tak nierealne, że wstyd mówić o nich głośno...

Moi Przyjaciele i Mój Mężczyzna zrobili mi wczoraj niespodziewajkę... 
się trochę domyślałam, bo przecież znam ich parę lat i wiem, że jak nagle nikt nie może wpaść na moje urodziny to coś jest nie tak :) 
a jeszcze moja Psiapsióła z najdłuższym stażem ma "problemy rodzinne", jak ją znam te parę lat to miała kryzysy rodzinne, kataklizmy, świat się walił, ale żeby PROBLEMY?!

Było cudownie... choć zwyczajnie. posiedzieliśmy sobie, pośmialiśmy się... tak strasznie mi dobrze, jak mogę sobie posiedzieć na ziemi i popatrzeć, posłuchać ich... 
nie wiadomo kiedy znowu tak będzie... Monia i Paweł w Rybniku w tygodniu w pracy, w weekendy na studiach w Krakowie i Katowicach. Asia w przyszłym tygodniu wybywa do Krakowa... Dobrze, że Daria i Nonek na miejscu... no i mój Tomasz... blisko a jednak daleko...

Jak to będzie...?! aaah


Dostałam piękną różę od Tomasza :)
chyba nawet zdjęcie mi się udało ładne...


i od rodzinki :)

A tu Kubałek od Moni :) 
świra mam na punkcie kubków :) to już trzeci w tym miesiącu :D
i jest najmniejszy z nich, mimo że normalnej wielkości ;)

a tu obrazek :D

BO JESTEŚ MOIM PRZYJACIELEM :**

i NAJCUDOWNIEJSZY PREZENT NA ŚWIECIE!!!
PEWNIE PISKIEM OBUDZIŁAM PÓŁ MIASTA :D

dostałam CHUPA CHUPSA! największego na świecie chyba!



nie mam odwagi go odpakować :D


i taca ze świeczuszką... a w puszeczkach kawa w trzech smakach :D pychota :D

a na podkładce wszyscy się podpisali :*



i prezent od mojego Mężczyzny... mp5 - cokolwiek to jest ;) ja jestem urządzeniowa łamaga :D

ale już wgrałam nasze zdjęcia, kilka książek i jedną płytę :)

spróbuję nie zepsuć ;)


pal sześć te wszystkie prezenty (oprócz lizaka!), ale takich Przyjaciół to naprawdę ze świecą szukać, a i tak sie nie znajdzie!

Gdyby nie oni życie na pewno byłoby cholernie bure!

czwartek, 16 września 2010

PseudoFelieton - Torebka

Czwartki z PseudoFelietonami ;) 

czy jakoś tak... minął tydzień, ciekawa jestem, czy ten Wam się spodoba :)





Stoję przy kasie. Nie lubię chodzić z koszykami, bo przez sklep przebiegam jak burza łapiąc potrzebne produkty i uciekam na zajęcia, a takim koszykiem to można komuś krzywdę zrobić. Więc stoję już przy kasie, w ramionach trzymając to, co pozbierałam z półek, tych niższych oczywiście, bo wyżej nie sięgam. Gdy już mogę wypuścić z objęć słoik kawy, mleko, kostkę sera i kilka innych równie ważnych produktów mogę wreszcie zacząć drugi etap zakupów, mianowicie poszukiwania portfela. Właściwie proste, otworzyć torebkę, zajrzeć do środka, wyjąć portfel, otworzyć go i wyjąć z niego pieniądze. Proste, prawda…?

Otóż nie zawsze. Rozsuwam zamek torebki i co widzę… notes, tomik wierszy, który ostatnio pochłaniam podczas podróży, paczka chusteczek, zszywacz [po co mi zszywacz?!], dwie saszetki kawy trzy w jednym, której przecież nie piję! Kolejka robi się coraz dłuższa. Gdy już to wszystko wyrzuciłam z torebki znalazłam jeszcze karty do gry w Piotrusia -chyba zwinęłam je z biurka współlokatorce studiującej pedagogikę razem z kalendarzem. Z kalendarza wysypało się sporo biletów, kartek i karteluszek, o! znalazłam receptę, której szukam od dwóch tygodni. Kolejka z tyłu wzdycha, a może tylko ludzie stojący w tej kolejce, z tego wszystkiego - nie wiem. Pomiędzy kartkami i karteczkami błąkały się klucze i spinki do włosów, a nawet kilka śrubek. Nie pamiętam po co mi były śrubki i jak znalazły się w mojej torebce, ale na pewno jakiś powód jest. Śrubokręt się nie zaplątał, ale tylko dlatego, że przy kluczach mam zestaw 3 maleńkich śrubokręcików. Aż się boję odwrócić i zobaczyć ile osób stoi za mną. A portfela jak nie było tak nie ma.

Pani w kasie robi się coraz bardziej czerwona, długimi paznokciami stuka nerwowo w blat. NIE MAM PORTFELA! Przecież go zabierałam z domu! Co z nim zrobiłam?! Wkładałam do torebki!

Nie, nie włożyłam do torebki, bo się nie zmieścił, upchnęłam w bocznej kieszonce razem z biletem… Wyjmuję portfel i z bladym uśmiechem odwracam się do stojących za mną ludzi… Odwracam się i widzę cały tłum ludzi, którzy mają ponad dwa metry wzrostu i wyglądają jakby byli nadmuchanymi balonami, po chwili z przeraźliwym piskiem uchodzi z nich powietrze a ja… Budzę się. Rozglądam nerwowo, ale leżę w swoim łóżku, tego jestem pewna. Tylko coś piszczy - budzik w pokoju obok. Może i dobrze, bo nie wiadomo jak skończyłby się mój sen… Na wszelki wypadek wyskakuję szybko z łóżka i zaglądam do torebki. Jest dokładnie taka jak w moim śnie. Wysypuję wszystko na podłogę. Dodatkowo znajduję dwie płyty z muzyką, kilka zdjęć i jakieś zużyte baterie… czas nad tym zapanować inaczej sen stanie się jawą…




dziękuję za poświęcony czas :D

środa, 15 września 2010

takie tam srebrne myśli ;)

właśnie przyszło mi do głowy, że powinnam spisywać słowa mojego Mężczyzny... będzie fajnie kiedyś, bo może być różnie... miłe wsopmnienia... albo jak juz bedziemy sobą znudzeni i bedziemy zasypiac plecami do siebie (teraz ja tylko jestem plecami odwrócona), nie będziemy mogli na siebie patrzec albo po prostu będziemy kuśtykać o laskach lub siedzieć w bujanych fotelach ze sklerozą...

właśnie usłyszałam, że jestem cudowna, bo cieszę się drobiazgami tak jakby to była willa z basenem... 


eeeh, myślicie, że on tak zawsze będzie...?

hahaha


dobranoc...

kolczyki do broszki...




broszek chwilowo nie ma, bo mnie rodzinka goni jak się ze świeczką gdzieś usadowię :D

ale postanowiłam sobie zrobić kolczyki do kompletu, choć w sumie broszka już nie moja...

zrobiłam, ale nie wiem, jak je do bigla dopasować... jakie bigle dać do tego, jak zaczepić... gdzieś na blogu widziałam taki komplet i chciałam spróbować czy i mnie się uda...

na razie zatrzymałam się na takim etapie...




AAAAAAAA! moja siostra postanowiła spróbować sprzedać kolczyki z poprzedniego postu... 
no i sprzedała :D
wiecie jak się cieszę?! 

kulanie




kulki. sprzed dwóch dni. dziś jest już więcej :)

kulanie wciąga :D

z czerwonych będą korale :D i może dodam szarości ;)


a moja czerwona pierwsza broszka już znalazła właścicielkę :D

poniedziałek, 13 września 2010

kolczyki :)


kolczyki. jestem z nich dumna.

powoli udaje mi się tworzyć równe i bez skaz.

kulam sobie spokojnie czerowne kulki na korale dla siostry... i wychodzą takie jak trzeba... wiecie ile to radości?! :D





a co do komentarzy... ja nie mogę komentować blogów :( bo jak każe wpisać kod to on mi się nie wyświetla, albo jak napiszę koment to wyskakuje błąd...
i jeszcze się okazuje, że u mnie też się nie da pisać...

wie ktoś dlaczego?

i dlaczemu zniknął mi licznik wejść?! :(

wiedziałam, że ja zawsze coś popsuje!

niedziela, 12 września 2010

prezencior ;)


dziś już nie zdążyłam zrobić zdjęć, tzn. siostra zrobiła mi telefonem, ale jakość okropna!

za to dostałam dziś - nieco przedwcześnie - prezent urodzinowy... 
pościel dostałam. genialna jest ;)
aż Wam muszę pokazać wzorek...

fajnista, nie?




myślałam, że zrobię urodzinowe Candy - tak jak Wy robicie... ale do czwartku to już nie ma sensu... może zrobię z okazji dnia nauczyciela?! hehe albo coś wymyślę...

bo chyba bym chciała spróbować... tylko nie wiem, co mogłabym zaoferować... pomyślę :D

piątek, 10 września 2010

pierwsza broszka


błagam Was o ocenę! proszę!!!!

to pierwsza próba! opaliłam palce oczywiście, bo jestem niezdara straszna, ale chyba mi się podoba... kurcze, myślicie, że może być? prosze o rady, o uwagi... wskazówki...

czwartek, 9 września 2010

PseudoFelieton - Ktoś, czyli Kobieta

Otwieram się przed Wami coraz bardziej... to i kawałek pisania swojego pokażę... może się komuś będzie nudziło przy kawie... staroć straszna, ale lubię to... takie to nie-wiadomo-co... zawsze mi się marzyły felietony, ale czy ja wiem, co z tego wyszło... jeśli się ktoś zdecyduję to będzie mi bardzo miło...





Mam lat naście, potwierdzone zaczarowanym kartonikiem uprawniającym do spożywania alkoholu, zatruwania się papierochami w sposób legalny i, co dla niektórych najważniejsze, możliwości zamiany zmęczonych nóg własnych na cztery kółka. Dla niektórych, bo dla mnie niekoniecznie...

Usiąść jeszcze bym mogła... w razie deszczu na przykład - dach ma to przynajmniej nie zmoknę, albo ot tak, posiedzieć sobie, najlepiej w dobrym towarzystwie, włączyć fajną muzyczkę i pogadać, albo pomilczeć na ten sam temat. Można się ukryć przed ciekawskimi z przystojnym samcem, albo z przyjaciółką w razie potrzeby zmniejszenia ilości wody słonej w organizmie, poryczeć jej w rękaw, w lusterku wstecznym poprawić makijaż i wrócić skąd sie przyszło.

Wszystko fajnie, ale przecież nie o samo siedzenie chodzi...

Jeździć... nawet bym chciała, w końcu bez prawka jak bez ręki w dzisiejszym świecie. I pewnie bym się nie zastanawiała, gdyby rzecz ograniczała sie do siedzenia za kółkiem i machania nim w prawo lub lewo... a tu nogami trzeba machać z jednego miejsca w drugie, jakieś pedały, drążki, którymi też trzeba ruszać, do tego kręcić kierownicą i może jeszcze patrzeć na drogę... no chwila, chwila... do tego to przynajmniej trzech osób trzeba, z podzielną uwagą w dodatku! a ja jedna, mała, krucha kobietka jestem! metr pięćdziesiąt w kapeluszu. Jak już usiąde w pojeździe czterokołowym to ledwie zza kierownicy wystaje i pomoc poduszki jest mi niezbędna (nie śmiać się, bo szczera być próbuję!).

No ale przyjmijmy już, że usiadłam, że mnie widać, przekręcam kluczyk i... nie jadę.

Moja babcia też byłaby zdziwiona, bo jak sie niedawno dowiedziałam, całe życie była przekonana, że kluczyk się przekręca, ewentualnie wciska jakiś zaczarowany guziczek i autko jedzie... otóż nie, i to nawet ja wiem, trzeba nacisnąć pedał. Nie wiem który, ale wiem, że trzeba! co gorsza, trzeba go trzymać taki wciśnięty dokładnie tyle, ile chce się poruszać w kierunku, który sobie wybierzemy. Pod warunkiem, że ten wybór podświadomy, bądź świadomy w pełni, poprzemy kręceniem kierownicy w odpowiedni sposób!

Podsumowując, nogi zajęte, dłonie na kierownicy i pracują, czasem się odrywają i machają jakimś drążkiem (nie jakimś, tylko wiem którym!), patrze przed siebie, czasem na ręce, na nogi już nie dam rady... obserwuje drogę, przystojniaków w sąsiednich samochodach (staram sie tylko na światłach), przechodniów też obserwuje, bo nie wiadomo czy nie zechcą wyjść mi pod koła... Oprócz tego myślę, co założę na najbliższą imprezę i czy ta sukienka, którą widziałam ostatnio na pewno nie jest zbyt krótka...

Nie, to stanowczo zbyt dużo czynności wykonywanych w tym samym czasie, nawet jak dla mnie... a jak pomyślę o tych osłach na drogach w pojazdach innej wielkości lub koloru uważających się za panów i władców trasy wrzeszczących... no dobra, chyba jedynym cenzuralnym słowem jest: "babo"!

Na razie miejsce obok kierowcy mi w zupełności wystarczy... może do chwili kiedy się zdecyduję na kurs, ktoś wymyśli samochód na guzik...

wtorek, 7 września 2010

wymianka z Joie

Przeglądałam kiedyś blog Joie, chciałam wtedy zacząć zabawę z decou, a ona miała śliczne serduszka ozdobione w ten sposób... dlatego, gdy wygralam u Niej candy, a ona przeczytała o tej mojej platonicznej miłości do serc zaproponowała wymiankę.

Jej serduszko za mojego pieczątkowego Pana Bałwana. taka mała pieczątka za takie serducho?!

a! piszę o serduchach decou, a na zdjęciu zupełnie inne... bo się nie dogadałyśmy :) ja nie widziałam tych z materiału, a jak zobaczyłam to już nie wiedziałam czego chcę :)

hehe! piękniste, nie?


a na zdjęciu niżej widać Pana Bałwaniastego... dorzuciłam kilka pieczątek, a miałam niewiele do wyboru, bo jakoś się rozeszły... do tego kilka tuszy, które były w komplecie, gdy kupowałam pieczatki. A na blogu Joie napisała, że szare kolczyki podobają się Jej najbardziej... wiem, że one podobały się najbardziej sposród tych pokazanych... ale ta pochwała tak mnie ucieszyła, że dołozyłam kolczyki... nawet jeśli miałaby załozyć je tylko raz...

I wiecie co, napisała mi, że porwała je Jej córcia... i już nosiła. 
mało z krzesła nie spadłam z radości! 
więc z tego miejsca pozdrawiam i dziękuję Jej Córci ;)

I Joie za wymiankę! :*





* wymieniałam się też z Olą, ale do niej jeszcze moja przesyłka nie dotarła, a w każdym razie nie napisała mi o tym... 
a przez chwilę miałysmy problem z pocztą... no to czekam. i potem się pochwalę :)

niedziela, 5 września 2010

kroje i kolory

byłam z moim mężczyzną i jego siostrą na zakupach.. 
Monika w przymierzalni, mierzy kieckę.
My czekamy by wydać werdykt.

Monika krzyczy:

- wyglądam w niej jak Calineczka. Wolałabym taką czarną ołówkową...

na co mój mężczyzna nachyla się do mnie i mówi:

- ołówkowa to chyba taka bardziej szara...?!



no i jak go nie kochać ;)

on w takich sytuacjach powtarza, że za to wie jaki to seledynowy! :)
i dumny jest z tej wiedzy jak nie wiem co ;)


aaa! i miałam dodać, że w sobotę przyjechał po mnie do pracy. z różą. 
Moje Kochanie ;)


broszka chyba jednak  nie prezentuje się ani dobrze ani jak broszka, bo ani słowa nikt nie napisał...
pójdzie do wywalenia :)

buziaki i dobranoc

piątek, 3 września 2010

blog Renaty

autorka moich ulubionych ostatnio torebek założyła w końcu bloga...

dzielę się, więc z Wami adresem... niechętnie, bo teraz Jej torebki staną się popularne... eeeh
ale trudno... trzeba się dzielić z bliźnimi ;)


 http://morena-mojepasje.blogspot.com/

polecam :)

a za Ciebie trzymam kciuki... oby blog Ci służył!

powodzenia!

czwartek, 2 września 2010

pierwsza broszka...? czyżby?


zastanawiałam się, czy uda mi się z nieudanej kulki zrobić broszkę...

dziwna jest... ale mam taki czerwony płaszczyk. i do tego czarno-czerwony szal... może do szala będzie pasować?


czy to przypomina broszkę?

dziwne... takie coś...

co myślicie?



ciągle nie mam czasu na nic... tylko na blogi zaglądam codziennie na chwilę i do łózka...